Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mocniejdosiebie.Tengłos,skąddoszedł?Proszę,jeszczejedno
słowo.Cokolwiek.
Polewokobietazwózkiemsięgapomakaron,dalejdwojedzieci
małpujemaskotkęzopakowaniapłatkówśniadaniowych.Nie,tonie
to,nietutaj.Gdziejesteś?Błądzęoczamiposklepie.Powiedzcoś
jeszcze,cokolwiek.Niemogęstracićtejszansy.Toon,tomusibyć
on.
Dowidzenia.
Jelitawykręcająmisięwsupeł,krewwżyłachścinasię,tworząc
zawiesinęlodowatejrtęci.Odwracamsięwstronę,zktórejdoszło
słowo.Mężczyznawczarnymgarniturzemijakasę,wychodzi
nazewnątrz.Ruszamzanim.Przepychającsięprzezkolejkęludzi,
ignorujęcopani,gdziesiętakpcha.Przeciskamsiędodrzwi
iwybiegamnaplac.
Zachodzącesłońcerazimnie,przezcomarszczęnosizasłaniamoczy
przedramieniem.Mrugam,rozglądającsięnabokiiszukającwtłumie
wludziachprzystolikach,wgrupkachroześmianychprzechodniów
mężczyznywczarnymgarniturze.
Dodiabła,gdziejesteś?!Gdziejesteś!
Tam.
Sercegubiuderzenia;gdygoznajduję,wsiadanatylnesiedzenie
czarnegosamochodu.Cośtrzymawręku,cotojest?Kwiaty?Drzwi
zamykająsięztrzaskiem,autowłączasiędoruchu.Cotozafura?
Dodiabła,niewiem,jakaśdroga.Pojazdzanimzasłania
mirejestrację.Niechtoszlag,zarazodjedzie,zarazgozgubię.
Przebiegamnadrugąstronęplacu,spoglądamzasiebie,autostoi
naskrzyżowaniu,trzyinneprzednimczekająnaswojąkolej,
byskręcić.Rzucamsiękuparkingowizaklubemfitness,wkładając
kurtkępomimoskwaru.Wskakujęnamójmotor,brzdękkluczyków,
rzężeniesilnika,raz,drugi,nieróbmitego!Zapala.Wycofuję
iwyjeżdżamzparkingunaulicę.
Jesttam,czarneautokilkadziesiątmetrówprzedemną,właśnie
skręcawprawo.Mamcię!Wkońcu.Potylulatachczekania,