Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przejazd.Czarnyjeździecopierałsięomaszynę.
–Boże…–jęknęłam.
TenodcinekdrogidoCastellodeiCorvibyłwyjątkowo
niebezpieczny.Ztrudemmijałysiętudwaauta.Niebyłotuteż
możliwościzawracania.Pojednejstronieznajdowałsięstromyklif,
podktórymszalaływzburzonenawałnicąfaleMorzaŚródziemnego,
podrugiej–pionowaskalnaściana.Ucieczkasamochodemwydawała
sięnierealna.Trzebabyłowyjśćnaprzeciwprzeznaczeniuistanąć
twarząwtwarzztajemniczymmotocyklistą.Wyglądałonato,
żemężczyznajestsaminanasczeka.
–Koniectejgrywberka–warknąłmójtowarzysz.–Czas
rozmówićsięztymimpertynentem.
Czułam,żetonienajlepszypomysł.Aco,jeślitentypbył
najemnikiemnasłanymprzezwrogówmojegomęża?Mógłmniezabić.
Chociażmordercazrobiłbytojużdawno,aniemarnowałczas
napościgiczekałnamniewodludnymmiejscu.Zupełniejakbychciał
nawiązaćkontakt,porozmawiać…
Fabio,bądźprzymnie.
Fabio,niepozwólmnieskrzywdzić…
Niemiałaminnegowyjścia,dlategopozwoliłamkierowcyopuścić
limuzynę.Szoferwysiadł,zostawiającuchylonedrzwi,isięgnął
pobrońskrytąwkaburzepodmarynarką.
–Czegochcesz,gnojku?Zjeżdżajztrasyalbokulkawłeb!Nie
maszpojęcia,ktojedzietymautemikomuprzeszkadzasz!
–Wiemażzadobrze!–odkrzyknąłmotocyklista.
Jegogłosbrzmiałdziwnie.Byłzachrypnięty,niski.Jakby
mężczyznamiałproblemzgardłem.Możebyłchory?Niedałosię
jednakstwierdzić,kimjestijakwygląda,bocałejegociałookrywał
czarnykombinezon,agłowęchroniłkask.Opuszczonaprzyłbicabyła
równieczarna,cocałaresztaubioru.Jedyne,codałosięzauważyć