Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odpromotora.Nieodważyłbymsię...
Zadziwiamniepan.Przecieżpansięodważyłprzebyćdługą
iwyczerpującądrogę,odważyłsiępanprzybyćtubezzapowiedzi,
odważyłsiępanprosićoposłuchanie,któregocelunadalnie
rozumiem.Odważyłsiępannamnóstwozdumiewającychczynów.
Milczał,przeczekującmójwybuch.
Wspomniałpanoliściepolecającympowiedziałemiszybko
zdyskontowałempomysł,jakiprzyszedłmidogłowy.Alist
polecającyodWarcików?Takilistotworzyłbyprzedpanemnietylko
mojąfurtkę...
Mamtakilist.Terazonmiprzerwał.Rzadkomiprzerywano.
Azpewnościąnieprzerywalimiludzie,którzywiedzieli,komu
mielibyprzerwać.
Toproszęmigopokazać.
Nie.Znowutezacięteusta.
Bo?
Bonapisaliwnimzadużo.
Zadużodobrego,czyzadużozłego?
Widziałem,jaksztywniejecorazbardziejiżemojabezsilna
dociekliwośćniczegojużniezmieni.
Zadużoomnie.Ojednozdaniezadużo.
Przestawałemrozumieć.
CzemuniepoprosiłpanWarcików,żebypozbylisiętego
zdania?
Toniemożliwe.Warcikowieprzysłalimigopocztą.Niemogłem
czekać.
Pisząctojednozdanie,chcielipanuzaszkodzić?
Nie.Chcielimipomóc.
Uśmiechnąłemsięuśmiechem,któregosamnieżyczyłbymsobie
zobaczyć.
Panuwielbiaparadoksy.Nawetzgrabniepanuwychodzą.
Odbijałemsięodniegojakodlitejskały.Jużdawnoprzestało