Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
towciążtasamaperspektywa:zjednejstronydotykałaanonimowego
tłumu,zdrugiejmiałaoparciewurzędnikachwyglądającychprzez
oknowystawowe.Szkoda,żenatychschodachniepowstanieżaden
spórolosyPergamonii.Niebędzieteżżadnegoproblemu
zpożegnaniempostaci,jużbowiemdawnosiępożegnały,zanim
tuwogóletrafiły.Cukierniajestzresztąmiejscemzupełnie
przypadkowym.WPergamoniijestwieletakichmiejsc.
ChciałbymsięstądwydostaćpowiedziałJonatan.
Niemalwszyscyspojrzelinaniegojednocześnie,zastanawiając
się,ocomuchodzi.
Adokądpanzamierzaiść?zapytałaAngelika.
Naraziejeszczeniewiemodparłon.Możewrócędodomu.
Zatempójdęzpanempowiedziała.
Wołałbymiśćsamrzekłon.Bardzowasproszę,pomóżcie
misięstądwydostać.
Właściwiekażdychciałbysięstądwydostaćrzekłakobieta
wbiałejsukni.Niechpanzapytakogokolwiekznas.Oniczym
innymniemyślimy,tylkootym.
Wtejsamejchwiliktośroześmiałsięwgłębicukierni.Był
tośmiechkobiety,awięcnajpewniejwłaścicielki.
Panjesturodzonymfryzjeremdałysięsłyszećsłowazgłębi
sklepu.Proszęsobietylkoprzypudrowaćpoliczkiinamaścićwłosy,
najlepiejbrylantyną,ijużmógłbypanchodzićpomieściejakofryzjer.
Znówroześmiałasiętasamaosobaiwyglądałonato,jestnią
właścicielkasklepu.
Jonatanzrobiłkrokwstronębalustrady,awzrokmiałzawieszony
wprzestrzeni.Wyglądałtrochęjakupiórinależałoprzypuszczać,
żewokółpanowałstrachprzedjegonastępnymkrokiem,mógłbowiem
runąćzbalustradą.Mógłteżjakogóralodowaspłynąćpodcukiernię
iwtensposóbznaleźćsięustóptłumu.Aletwarzjegowyrzeźbiłdość
spontanicznyuśmiech,wykazującyjegoznakomitepoczuciehumoru.
Któżztłumumógłbywejśćnawyspęztwarzątakpełnąuśmiechu?
Wyrażałaonazadowolenie,ajednocześnieból,niedanejestztej