Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zpolawidzenia,agdywyłonilisięzpowrotem,wlekli
zasobąjednegozamatorówtaniegorumu.Nie
zapakowaligojednakdoradiowozu,aleodeszlikawałek
oddworca,zbliżylisiędokrzakówinajpierwzasunęli
gościowizliścia,poczymsilnymkopniakiemprzewrócili
gowprostwzaroślasłużącemiejscowymzaśmietnik.
Wracającwstronębudki,ocieralizamaszyściedłonie
omundury,niczymrobotnicypofajrancie.
Więcejsiętuniepokażepowiedziałzuśmiechem
jedenzgliniarzyZemanowi.
Dzięki,panowie.Właścicielbudkiskinąłrękąidalej
szorowałmokrąszczotkąchodnikpodokienkiem.
Łachpierdolonyrzuciłdrugizmilicjantów.
OdwdzięczęsięzapewniłZeman.
Todojutra.Pierwszyzfunkcjonariuszypomachał.
Obajzaśwsiedlidoradiowozuiodjechali.
Cosięstało,kierowniku?zapytałLeoš,gdy
wkońcudotarlidobudki.Byłznichbardziejwygadany,
więcwziąłnasiebiekomunikacjęzZemanem.
TenświniaKučerawszystkomizarzygałburknął
sprzedawca,chwyciłwiadroiwylałjegozawartość
nawyboisty,połatanyasfalt.Następnieodwróciłsię,
wytarłręcewfartuchiprzywitałichserdecznie:Czołem,
chłopaki!
Tocozwykle,kierownikuzaszczebiotałŠmídmajer
ipochwilidostalinataccegorącąkiełbaskęprzesyconą
dymemzpodkładówkolejowych.
LotnośćumysłuniebyłamocnąstronąBruknera,więc
zanimskumał,cosięnaprawdęwydarzyło,Zemanzdążył