Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Masznumerdowłaścicieli?zapytałam,czując,żetomożebyć
właściwemiejscedlanas.
TakodpowiedziałRobert.
Tonacoczekasz?Dzwoń!ponagliłamgozeuforiąwgłosie.
Maszrację.Niemanacozwlekać…odpowiedział,wyciągając
komórkęzkieszeni.
Poparusygnałachusłyszałammęski,grubygłos,ponieważRobi
przełączyłnatrybgłośnomówiący.
Słucham?
Dzieńdobry.ZtejstronyRobertLewiński.Dzwonięwsprawie
ogłoszenia.Chodzimiosprzedażdomu.
Domu?zapytałzezdziwieniemwgłosiemężczyzna.
Tak…Cośsięniezgadza?
ChodzioRuminpięćdziesiątsiedem?
Właśnieodpowiedział,poczymspojrzałnamnieidodał
zuśmiechem.Musimiećpansporotychdomów…
Mamtylkotenjedenoznajmiłwłaściciel.
Toskądtozdziwienie?
Zapadłagłuchacisza.
ZnalazłemjewbiurzenieruchomościLOOKijestem
zainteresowanyjegokupnempoinformowałRobert.
Mężczyznagłośnoprzełknąłślinę.
Wiepan…zacząłniepewnie.
Wjegogłosiesłyszeliśmywyraźnezdziwienie.Miałamwrażenie,
żeonsiępoczułtak,jakbyrozmawiałzduchem,jakąśistotą
pozaziemskątobyłobardzodziwneiniepokojącedoznanie.
Jeszczeraz…Proszępowtórzyć,zjakiegobiuramapanmój
numer?zapytał,wziąwszygłębokioddech.
LOOKodpowiedziałRobert.
Dziwnasprawa…skwitowałwłaściciel,poczymponownie
zamilkł.
Dlaczego?
Bo…bojasobienieprzypominam…Chwila…
Obojestaliśmynadtelefoneminiebardzowiedzieliśmy,cosię
właściwiedzieje.
Gdybyniefakt,żegłosmężczyznybrzmiałmłodo,topomyślałabym,