Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
−Niewpadłamnato.Zawszetojakieśrozwiązanie,
zrobięprzymiarkę.Jaksięuwiniesztutaj,tomaszwolną
łazienkę!Pospieszsię!Zostałojeszczepółgodziny
dośniadania.Zdążysz?
−Jasne.Conibytakdługomiałabymwniejrobić?
Prysznicicałaresztatrwaumnieniewięcejniż
piętnaścieminut.Spokojniezdążęzewszystkim.
−Jatopotrzebujęowielewięcejczasu.
Racja.Nakładanietychwszystkichspecyfików
naciałowymagaczasu−kpiarskozaświtało
miwgłowie.
Śniadanie.Zeszłamwłaściwietylkozewzględu
nakawę.Oddawnawyrobiłamjużwsobienawyk,
żeśniadańniejadam,poprzestającnafiliżancebiałej
kawyiwypaleniujednegopapierosa.Zwodniczo
sądząc,żetowystarcza,abypobudzićmójorganizm
dotrwania,wprzeciwieństwiedoZosi,dlaktórej
porannyposiłekwmyślzaleceńzdrowegoodżywiania
jestnajważniejszy.Przystole,widzącwszystkich
pałaszującychzapetytemświeżewędlinyzseramioraz
warzywa,przemogłamsięisięgnęłamposkibkęchleba.
Niechciałamsięwyróżniać.Roztropnietakżetłumacząc
sobie,żeniewiadomo,októrejgodziniebędzieobiad.
Jeślidopieropopołudniu,tolepiejterazjednakcoś
zjeść.Wtrakciejedzeniaprzemyśliwałam,jakchyłkiem
przemycićpółfiliżankikawynataras,abytakjak
wdomumóczlubościąwypalićpapierosa,popijającten
ożywiającynapój.Głupiotakpierwszejwstać
iwymaszerowaćzfiliżankąwręcezestołówki
−myślałam.ZamieszaniewywołałojciecJonasz,