Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Znalazłswojąoazęspokoju,swójrajnaziemi,
wktórymmógłbyćtym,kimchciał.Iskupićnasobiecałą
uwagę.
–Mamdlawaszagadkę.Słuchajta.Gdywejdzieta
dorzeki,matadwawyjścia.Możetasięutopićalbo
jąprzepłynąć.Cowybierata?
–Jabymwolałprzepłynąć–powiedziałblondyn,
któregomatkapracowaławDomuOpiekiSpołecznej
ikażdegodniawynosiłastamtądobiaddlacałejrodziny.
Dyrektorkaokradającaschorowanychiniedołężnych
ludzi.Nawetsięztymniekryła.
–Tato!Chodźdodomu!–Stałemwklatcejakidiota,
wierząc,żeprzyjdzie.
–Płyniesziwidziszrekina.Możeszjeszczeuciecalbo
spadaćwpodskokachnadrugibrzeg.Corobisz?–Tata
byłwtransie,nicdoniegoniedocierało,boteraznie
mówiłjużdotłumu,tylkodoblondyna.Mogłysięobok
niegozderzyćdwaauta,nieusłyszałby.Miałterazatencję
grupkinastolatków.Jegonajwiększeosiągnięciewżyciu.
–Rekinwrzece?Chybasiępanucośpomyliło–rzucił
blondyn.
–Zamknijmordęimów.Cosięodzywata,dziady
jedne?–powiedziałtata,aoniryknęlitakimśmiechem,
jakbyusłyszelinajlepszydowcipświata.Wiedziałbardzo
dobrze,żerobilitocelowo.Bygoupokorzyć,byzniego
kpić,bysięnadnimpastwić.
–Tato!Nochodźjużdodomu.Mamaczekazkolacją.
–Toniechczeka–rzuciłagładkoktóraśzdziewczyn.
Chybata,któraostatecznienieosiągnęławżyciuniczego