Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nadzwyczajnego,pozawychowaniemwsamotności
trojgadziecitrzechróżnychojców.
–Nodobra,płynędalej–odparłblondynizacząłsię
śmiać.Pozostalicochwilęzerkalinamniezławki.Ubaw
popachy.
–Rekinjestkołociebie,możeszzesraćsięzestrachu
albo…–Tataprzerwałnachwilę,szukającczegoś
pokieszeniach.–Matajakieśpiwolubwino?–zapytał
bezpośrednio,niebaczącnafakt,żemiałprzedsobą
nieletnich.
Zaczerwieniłemsię.
–Tato!Musimyjużiść,niestójznimi!–Wyglądałem
jakidiota.
Tatanawetnamnieniespojrzał.Byłpieprzoną
gwiazdąnascenieżycia.Aja?Zalanyłzamidzieciak
proszącywłasnego,pijanegojakświnia,ojca,bywrócił
dodomu.Czytakwłaśniewyglądaupadek?
–Mamypiwo.Trochęciepłe,możebyć?–powiedział
blondynizarechotał.Tosamozrobiłostadosiedzących
wokółniegobaranów.
–Dawajta–powiedziałtataiwypiłduszkiem,poczym
zgniótłpuszkęijakgladiatorprzedwalkąrzucił
jązasiebie.–Cojamówiłem?
–Orekiniewrzece!–Znowuzaryczelijakstado
baranów.
Niepotrafiłemznieśćichwzroku,nieumiałemspojrzeć
improstowoczy.Byłemsam,aichcałagromada.
–Notomów.
–Aleniebyłopytania.