Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięzgubiłem,bostraciłemgozoczu.
Gdywkońcugoznalazłem,przebrnęliśmyprzeztłum
ludzikupującychwszystko,cotylkosiędało.Tata
zatrzymałsiępodzegarem.Starakamienica
zniedziałającymczasomierzem,gdziewobskurnejklatce
schodowejtatadołączyłdotowarzystwawzajemnej
adoracji.Jazostałemnazewnątrz.Pokwadransie
wszedłemdośrodka.
Tata,chodźjuż.Meczzaraz.Spóźnimysię.Proszę
praktyczniegobłagałem.
Niebójżaby.Zdążymyodparłjużpijanymgłosem.
Zobaczysz,żenietraciłemcierpliwość.Nie
wiedziałem,cozrobić,jakpostąpićwtakiejsytuacji.
Byłemwtymwszystkimosamotniony.
Dobra,idziemy.Niepanikuj,synu.Wyszedłzklatki
wprostnajezdnię,gdzietużprzednimgwałtownie
zahamowałpolonez.
Jakłazisz,idioto!Życieciniemiłe?krzyczał
kierowcazardzewiałegozielonegopoldka.
Ojciecstałniewzruszonypośrodkujezdni.Zupełnie
zignorowałfakt,żemógłzginąć.Zamiasttegowszedł
spokojnienaulicę,zapomniawszyowłasnymdziecku.
Pobiegłemszybkonapasyidogoniłemgonajednej
zespokojniejszychulic.Szliśmywmilczeniu.Cojakiśczas
mówiłemprzechodniomdzieńdobry.Tatabyłzbytzajęty
popijaniemzpiersiówki.Minęliśmymojąpodstawówkę
idoszliśmydoostatniegozakrętuprzedstadionem.Sklep
nieformalnienazywałsięOstryRóg,bobyłnarogu,dużo
siętupiłoizawszedochodziłodobijatyk.Naostro.