Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
coograniczać,bolaskitylkoczekają,żebyustawićsiędomnie
wkolejce.Rzeczywiścieczekały.Ależadnaniebyłanią.
Niemogłemskupićsięnadrodze.NiewyspanieispotkaniezIdą
zupełniemniepokonały.Zaparkowałemnaosiedluipogratulowałem
sobiewduchu,żeudałomisiędojechaćwjednymkawałku.
Wyciągnąłemwalizkęztylnegosiedzenia,boktoś,ktoprojektowałten
cholernyparking,najwyraźniejzapomniał,żeludziomzdarzasięmieć
bagaże,inieprzewidziałmożliwościdostaniasiędobagażnika
poprawidłowymzaparkowaniusamochodu.Najczęściejludzie
poprosturozpakowywaligraty,adopieropotemparkowali,
copopołudniamiczyniłotomiejscepiekłemwkurwionychludzi.Byli
teżtacy,którzystawialiautajakbądź,liczącnato,żesąsiadichnie
opierdoli,doczegojednakniemalzawszedochodziło.Dlatego
nauczonydoświadczeniemparkowałemjaknależy,abagaże
wrzucałemnatylnesiedzenia.Itakrzadkokogośtamwoziłem.
Wzasadzieużywałemichprawiewyłączniepodczasrandek
zprzystankiemnapustymparkingu,aletozdarzałomisięcoraz
rzadziej.Wszedłemdomieszkania,postawiłemwalizkęwprzedpokoju
iodrazuskierowałemsiędolodówki.Drink–oto,czegomitrzeba.
Ostatniocorazczęściej.Tewszystkieplotki,któresłyszycieopilotach,
żedużopiją,toniestetyprawda.Chociażdzisiajdrinkbył
mipotrzebny,byukoićnerwypospotkaniuzIdą,anie,byopanować
skutkijetlagu.
–Dlaczegouciekłaś?–mówięsamdosiebie,wlewającwhisky
doszklanki.Dorzucamdwiekostkilodu,poczymkierujęsię
wciemnościachwstronęfotela.Opadamnaniegocałymciężarem
ciałaipowoliwlewamdousttrunek.Kilkakropelskapuje
minabrodę.Obcieramjąkciukiemizamykamoczy.–Ico,dokurwy
nędzy,robiłaśnalotnisku?–zadajekolejnepytanie,naktórenikt
minieodpowie.