Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ4
IDA
Miałemżyciemiećjaksen,alemamznówkoszmary.
Taconafide
NiemamszansywLocie,dziadkumarudzę,leżącobokniego
nałóżku.Coztego,żemaosiemdziesiątlat?Jestmojąjedynąrodziną.
Iduś,kochanie,dlaczegotakmówisz?Dziadekgłaszczemnie
powłosach.Możetoidobrze,żetepatałachynieprzedłużyły
ciumowy,powinnaśmierzyćwyżejniżczarterypodsumował,
próbującmniepocieszyć.
Łatwocimówić.Dobrzewiesz,żewtymzawodziekobietanie
jesttraktowananarównizmężczyznami.Przypomniałamjemu
isobiegorzkąprawdę.
Mamydwudziestypierwszywiekirównouprawnienieprychnął
dziadek.Ograniczeniatylkowtwojejgłowie.Popukałmnie
wskroń.
Raczejwgłowiemizoginów,którzynietraktująkobietnarówni
westchnęłam,podnoszącsię.Jutroroześlęaplikacje.Teraz
potrzebujęsnu.Padamznógoznajmiłamijaknazawołanie
ziewnęłam.
Odwiedziszmniejutro?spytałdziadekznadzieją.
Oczywiście.Ucałowałamgowpoliczekiruszyłamdowyjścia.
Podeszłamdorecepcji.NiezrównanapaniZosiaoglądałaodcinek