Book content
Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
–Aleprzynajmniejniejestpaniwciąży–zauważył.
–Tobardzokosztownysposóbratowaniazwiązku.
–Tomiałbyćżart,leczsądzączespojrzeniaMelanie,
wcalejejnierozbawił.Niepowinienżartować
zpłaczącejkobiety.Nauczyłygotegolatafatalnych
związkówjegomatki,alechybazdążyłjużotym
zapomnieć.
–Niechpansobienierobiżartówzciąży.Tojak
kuszenielosu.–Ściągnęłatwarz.–Zresztąniemożliwe,
żebymbyławciąży,skoroodsześciutygodnisięnie
kochaliśmy.
Ochnie.Niechciałtegosłuchać.
–Przykromi.Niepowinienembyłtegomówić.
–Zkieszenifotelaprzednimwyciągnąłjakąśgazetę
ipodałjąMelanie.–Możepanisobiepoczyta?
–Skymiles?Myślipan,żemasującefoteleikocie
legowiskaodwrócąmojąuwagęodfaktu,żenicnie
znaczędlamężczyzny,któryjestmidrogi?
–Niedowiesiępanitego,dopókipaniniespróbuje.
Kręcącgłową,zaśmiałasięprzezłzy.
–Nie,dziękuję,jużraczejbędęsięnadsobąużalać.
Hunterwolałbyzostaćżywcemzjedzonyprzezpiranie
niżpogrążaćsięwrozpaczy.
–Cóż,toproszęsięużalać,niebędęprzeszkadzał.
–Otworzyłmagazynipatrzyłnasystemdrzwidla…
psów?Niebyłtegopewien.Byłzatoabsolutnie
pewien,żemadośćtejrozmowy.
Owszem,współczułjej,alewiedział,jaktowygląda.
Melaniebędzierozpaczała,aonbędziekiwałgłową,
wyrażałwspółczucieimówiłjej,żejestwartaowiele
więcej,cobyłoprawdą.Wkońcusiętympotwornie