Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zabarki.Chciałampomócmuutrzymaćrównowagę,alegdy
przerzucałprzezramęoknadrugąnogę,zahaczyłocośbutem,wypadł
mizrąkipoleciałbezwładniegłowąwdółnaschody
przeciwpożarowe.
−Widzę,żenieprzysługujeminawetcieńgodności–warknął,
prostującsięiniezgrabniepoprawiająckoszulęskrępowanymirękami.
Wychyliłamsięnadschody,żebyzobaczyć,gdziejestCole.Stałjuż
naziemizbroniąwdłoniizmaksymalnieskupionąminą,którąwiele
razywidziałamuLiama,obserwowałpobliskieokna.Wiatrrozwiewał
muwłosyiwybrzuszałkurtkę–dąłtakmocno,żemusiałamsię
cofnąć.
−ZbraciStewartówonjestchybalepsząpartią.Przystojny.
Niepokorny.Chybatwójtyp–wyliczałClancy,podążajączamoim
spojrzeniem.
Najwidoczniejzupełniemnienieznał.
Niepozwoliłamsobieodwrócićgłowy,dopókinieznaleźliśmysię
naulicy,zplecamiprzyciśniętymidobudynku.Dopierowtedy
sprawdziłam,czyzVidą,PulpetemiLiamemwszystkowporządku.
−Cośnietak?–zwróciłamsiędoCole’a.
Potrząsnąłgłową.
−Drogawolna.
Ruszyliśmynawschód,bynastępniepodążyćwzdłużtorów
kolejowychleżącychnadnieLosAngelesRiver.Naszewyjście
znajdowałosięmniejwięcejtrzynaścieprzecznicdalejnapółnoc,ale
gdybyśmywybraliprostądrogę,byłabytociemnaicichawędrówka
pełnanapięcia.Odwróciłamgłowę,leczbyłotakciemno,żenie
miałamszansyzobaczyćpodążającejzanamigrupydzieci–poczułam,
jakwzdłużkręgosłupaprzebiegamidreszcz.Colezaznaczył,
żenawszelkiwypadekmająpoczekaćdziesięćminut,zanimruszą
zanamidrogąewakuacyjną.Gdybycośposzłonietak,usprawniłoby
imtoodwrót.