Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
OTYM,KTODOHUSAJNAMÓWIŁTATO
tobomba–mówi.Idodaje:–Dasiędotegoprzyzwyczaić.Ale
możnażyćbezwojny.Wychodzićnaulicęiniebaćsię,żektościę
porwie.PoznałamtowPolsce.
RodzinaLubnytorodzinauchodźców.
Kiedypojawiłasię,razemzmatką,wgabinecierektora,naj-
pierwnakrzyczałananiąsekretarka.
–Jakpanisobietowyobraża,testudia,przecieżpaninawetpo
polskuniemówi!–zrzędziła,aprzerażonaLubna,skulonawkącie,
ukradkiemprzyglądałasiędziwnemuodcieniowijejfioletowawych
włosów.
Matkauśmiechałasiędosekretarkiiuspokajającościskałacór-
kęzazbielałezestrachuręce.Wkońcurektorpoprosiłjedosiebie.
–Wiepani,żezajęciaodbywająsiępopolsku?–zapytałrzeczowo.
–Taaak…–wydusiłazsiebieLubna.
Mężczyznaprzeprosiłiwyszedłnachwilę.
–Myślałam,żesięnieuda,żetakobietamarację,ajamarnuję
czasrektora.Mówiłampopolsku,alenienatyledobrze,żebystu-
diować–opowiada.
Pochwiliusłyszały,jakrektormówidozdziwionejsekretarki:
–Proszęzapisaćpaniąnatrzecirok.
Wróciłzkarteczką,którabyłazgodąnarozpoczęciestudiów.
ZtymkawałkiempapieruLubna,trzydniporozpoczęciusemestru,
poszłanapierwszezajęcia.Nazałatwieniedokumentówdostała
miesiąc.NazagubionewIrakupapieryczekałajużodtrzech.Pobra-
kującekwitypoleciałdoBagdaduojciec.Zbudynkuministerstwa
zdrowia,któryakuratznalazłsiępodostrzałem,uciekałtaksówką.
19