Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
zięcia.Byłzadowolony,kiedyokazałosię,żeWaleedcieszysię
dobrąopinią.Wykształcony,zporządnejrodziny.Werdykt:god-
nyLubny.
–Napoczątkuwogóleniebyłamwnimzakochana.Obserwo-
wałamgobezemocji.Dopierodużopóźniejzaczęłamcośczuć.
Patrzyłamnaniegoiwidziałam,żetofajny,dowcipny,aprzede
wszystkimuczciwyczłowiek.Porządny.Możnananimpolegać
–opowiada.Porządny,botakdobrzetraktowałpacjentów.Fajny,
bonienadęty.Skorydośmiechuzżartównarzeczonej.–Ipojawi-
łasięmiłość.–Lubnasięuśmiecha.
Niepowienicwięcej.Toprywatne.Wzłymtoniejestopowia-
daćzadużoointymnychsprawach.
Krawcowaniemogłauwierzyć,żetadziwnapannamłoda
chcesuknięślubnązapiętąpodszyję.Zrękawemzakrywającym
nadgarstki.
–Samaniewie,czegochce–mruczaładosiebie.–Tylepanien
młodychwyprawiłam,aczegośtakiegojeszczeniewidziałam.
Wiedziałalepiej,dlategonajejtwarzymalowałosięszczere
zdziwienie,kiedypodczasprzymiarkiLubnapoprosiłaowydłu-
żenierękawów.Krawcowauznała,żelepszebędąodługościtrzy
czwarte.
–Takbardzochciała,żebybyłosexy.Alesięnieudało–śmieje
sięLubna.
śmiejesięłatwo,szybko,dźwięcznie.Tonrozbawieniaznika
zjejgłosutylkowtedy,kiedymówiowojnie.
22