Book content
Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
jestafterparty.Muszęsięjeszczeprzebraćizmyćzsiebie
toświństwo.–Wskazałnamakijażnajegotwarzy,zbyt
mocnyjakdlafaceta.
Nocóż,światłoreflektorówjestbezlitosne.Wszedł
pierwszy,ajazanim.Stałamjakgłupiapoddrzwiami,
czekając,ażwskażemimiejsce,gdziemoglibyśmy
porozmawiać.Onjednakusiadłprzedogromnymlustrem
isięgnąłpopłyndodemakijażu,stojącypośródwielu
kosmetykówwgarderobie.Nicnierobiłsobiezmojej
obecności.Miałnasobiejużatłasową
yukatę
[10],bokreacjeoddanodomagazynu,gdzie
pilnowałoichdwóchochroniarzy.Byłysporowarte,nie
tylkomaterialnie.
Wkurzyłamsię,aleniedałamtegoposobiepoznać.
Wkąciepodoknemstałorozkładanekrzesło.Wzięłam
jeipostawiłamniedalekotoaletki,przyktórejsiedziałon.
Usiadłamostentacyjnie,kładącpodnogitorbę
zaparatemiplecak.Widząc,jaksięgamposprzęt,Hanae
niecosięzdenerwował.
–Będzieszmirobićterazzdjęcia?Jakzmywam
makijaż?!Pogięłocię?–Byłwyraźniewzburzony.
–Wyluzuj.–Wcisnęłamgumędożuciadoust,
byodświeżyćoddech.–Tylkobędziemyrozmawiać.
Pozwoliszjednak,żetonagram?Niepiszęzbytszybko
w
kanji
[11].
–NiejesteśJaponką?
Ojej!Nojakispostrzegawczy!Ktobypomyślał.
–Nie,Hanae-kun[12].Niejestem.
–Ipracujeszdla„Vogue’a”?–Odwróciłsiędolustra,