Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
obsłużyć.
Aleniesądzę,abyzbytwielumieszkańcówmiasta
wybierałosięjutrodokościoła,biorącpoduwagę,
żewłaśniesiętuupijają.
–Zgoda.–Milesotwieradrzwi,poczymzatrzymujesię,
wyciągająccośzkieszeni.–Prawiezapomniałem.
Szukałemcię,botwojababciakazałacitoprzekazać.
Powiedziałacośdziwnego.–Urywa,próbującsobie
toprzypomnieć.–Chyba„Niewszystkonaraz”?ijeszcze
żebyśzjadłatojaknajszybciej,żebysięnierozpuściło.
Kładzienamojejdłonimałąkulęowiniętąwzieloną
folię.Marszczębrwi.
–Niewszystkona...
Milesidziejużprzezpatio,rzucającmiprzezramię
ostatnipromiennyuśmiech,iunosikciukwgórę.
Spoglądamzasiebienakucharzy,którzywciąż
sązajęcipodawaniemkelneromnowychtalerzy.
Otaczająmniewspaniałearomaty,słodkie,pikantne
iwszystko,copomiędzy,gdypełneipustetace
sąwymienianejednazadrugą,aogromnakuchnia
wydajesięmalutkaprzywszystkichpracownikach
stłoczonych,abynadążyćzaprzepływemjedzenia.Nie
rozpoznajężadnegoznich.Babciamusiaładaćwolne
stałympracownikom.
Obracamczekoladkęwpalcach,próbującdopatrzyćsię
wniejczegośniezwykłego.Przykominkustoitakichcała
taca–babciawie,żesamamogłabymsobietakąwziąć.
Zdejmujęzielonąfolięiodsłaniamtruflęzciemnej
czekolady.Sprawdzamwewnętrznąstronęfolii,ponieważ
byłobytowstylubabci,gdybyumieściłatam
wiadomość,alewidzęjedyniebłyszczącesrebro.Nic
niezwykłego.Wbijamzębywtruflę,którarozpadasię
wmoichustachitopinajęzyku.Słodyczeksploduje,