Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odzywa,unoszęwzrok.
–Oczymmampamiętać?
Wpatrujesięwekranzrozdziawionymiustami.
–PaniCapolli?–Podnosigłowę,brązoweoczysię
rozszerzają.–Wszystkowporządku?
Poruszawargami,aleniewydobywasięspomiędzy
nichżadendźwięk.Wtedyzdajęsobiesprawę,żeogólnie
panujecisza.
Rozmowykilkuklientówpopijającychporannąkawę
przyniedopasowanychstolikachwroguucichły,aich
zszokowanespojrzeniaskierowałysięnamnie.Dreszcz
przebiegawzdłużmojegokręgosłupaibezradnie
spoglądamzasiebiewposzukiwaniuMilesa,aleonwciąż
jestnazapleczu.
–Wszystkowporządku?–pytamponowniepanią
Capolli,ponieważtylkosięnamniegapiirobisię
todziwne.–PaniCapolli?
–Och,Lily...
Dzwonekdzwoniponownie,przerywającjej.
–PannoRosewood!–wykrzykujepanHayworth,
głównydziennikarz„KronikiRosetown”iprawdopodobnie
autorzdjęcia,naktórymleżęoblepionatortem.
–Mógłbymzamienićztobąsłówko...?
–Zostawjąwspokoju!–AngelineMurphypodrywasię
zmiejsca,przyktórympopijałaswojelatte.Mileszawsze
robijewyjątkowosłodkie.
PaniCapolliwciążstoiprzedemną,aleAngeline
odsuwajązdrogi.Chwytamojądłońobiemarękami,
zawszezbytwylewnaiekscentryczna,iprzyciągamnie
dosiebietak,żedzieląnascentymetry.Dzwonek
brzęczyponownie,aleAngelinetrzymamniemocno,więc
niemogęsięnawetodwrócić,byspojrzeć,ktowszedł.