Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
swoichstarychubrań.Spędziłamcałydzień,przerabiając
zbytcia​snykom​bi​ne​zonnasu​kienkę.
Chciałabyśtego?zapytałababciapotym,jak
pokazałamjejmójszkicownikzpomysłaminasukienki.
Zająćmojemiejscejakoprezeskazarządu,kiedybędę
go​towaprzejśćnaeme​ry​turę?
Pra​wiesięwtedyprze​wró​ci​łam.
Oni​czymin​nymniema​rzępo​wie​dzia​łam.
Myślałam,żepotymwydarzeniuzaczniemniewięcej
uczyćofirmieibyciuprezeską,zwłaszczapoodejściu
mamy.Aleminąłjużprawiecałyrok,aonanatympolu
poświęcaEllznaczniewięcejuwaginiżmnie.Chcę
zapytaćdlaczego,alezakażdymrazem,gdypróbuję,nie
mogęznaleźćodpowiednichsłów,któreniebrzmiałyby
nie​wdzięcz​nielubna​chal​nie.
Niemogębyćjednaknaniązła.Zapewniłamiprzecież
miejscedożycia.Najważniejszejestterazudowodnienie,
żemogębyćtym,kimchce,abymbyła,żebynadal
czekałamnieprzyszłośćwRosewoodInc.,nawetjeślinie
pójdęnaFIT.
Cieszęsię,żelubiszpracowaćwdelikatesachmówi
babcia.Tobardzoważne,byśwcześnienauczyłasię
niezależności.Ipodobamisiętentwójprzyjaciel,Miles.
Po​win​naśczę​ściejza​pra​szaćprzy​ja​ciół.
Niepoprawiamjej,żetomójje​dynyprzyjaciel.Prawda
sprawia,żeotwierasięwemnieotchłańsamotności.
Zamiastsięwniąrzucić,przykładamwiciokrzewdonosa,
wdychającjegosłodkizapach.Tomnieuspokaja.
Opuszczamkwiatiodwracamsiędobabci
zwy​mu​szo​nymuśmie​chemnatwa​rzy.
Nie​złyteżzniegopo​sła​niec,co?
Nasekundęmiędzyjejbrwiamipojawiasięzmarszczka
świadczącaoniepokoju.Wiem,żepotrafiprzejrzećmoją