Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Widzącmojąkonsternację,wyciągnęłaprzedsiebie
zgrabnezawiniątko.Jasnoróżowabibułkanamokła
owocowymsokiem.Nasamąmyślosmakołykach,które
siępodniąkryły,głośnozaburczałomiwbrzuchu.
Barbarauśmiechnęłasięzachęcająco,mrużącoczy.Nie
musiałasięprzedstawiać,niemusiałarzucaćimienia
swegosynaanipodtykaćpakunkuowiniętegowfirmowy
papierpiekarni.Teoczy,takpodobnedooczumojego
narzeczonego,wystarczyłyby,abymrozpoznała
wnajgęstszymtłumie.Auśmiech,któryjerozświetlał,
sprawił,żezapomniałamowcześniejszychobawach.
Odsunęłamsię,robiącjejprzejście.
Możepaniwejdzie?zaproponowałam.
Wyglądałanaspłoszoną.
Ależnie!Wypoczywaj,kochanie!Niechciałamsię
narzucać.Japoprostu…zamilkłanagleispłoniłasię.
Wiesz,upiekłamtociastospecjalniezmyśląotwojej
wizycie.Ajawierzę,żewypiekprzeznaczonydla
konkretnejosobysmakujewyjątkowo.Znów
uśmiechnęłasięnieśmiało.Dlategochciałam,żebytrafił
dziśwłaśniedociebie.
To…zabrakłomisłów.Piękne!
Nowidzisz…amójmążiTomekśmiejąsię,żetakie
tambajdurzenie…Zachichotała.
Pokręciłamgłową.
Myślę,żecośwtymjest.Proszę,niechpaniwejdzie.
Akuratszłamzaparzyćherbatęskłamałamgładko.
Barbarazawahałasię.
Dobrze,aletylkonachwilkę.Jesteśosłabiona,aja…
naprawdęmuszędotrzećprzedpiętnastądourzędu.
Tocośpilnego?
Papierologiaparsknęłazirytacją.Postanowiliśmy
zmienićniecocharakterdziałalności.Parzyćkawę,
podawaćnamiejscujakieśnieskomplikowanedesery,
przekąski…Atowymagapozyskanianiezbędnych
pozwoleńizłożeniadziesiątekświstków,próśb,podpisów.