Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tylkoniewielkagrupkanieprzyłączyłasięistałazboku.
Byłwniejpotężny,barczystymężczyznazbrązowąbrodą
itwarząprzywodzącąnamyśllwa.Onijegonieliczni
towarzyszemielinasobieproste,tkanewdomowym
warsztacieszaty.Wyglądalinawieśniaków.Wyglądaliteż
nazatroskanych,akilkaobserwującychichosóbmiało
wrażenie,żesięmodlą.
Przezdługi,długiczasnicsięniedziało.Potem
zwnętrzadomudobiegłgłos,nieartykułowany,dziki,
przypominającyniemalzwierzęcewycie.Ludziewtłumie
popatrzylinasiebiezezgrozą.
Ciężkiedrzwiotworzyłysięgwałtownie,jakbyustąpiły
podnaporemmasyludzi,któraznichwypadła.Niebyło
ichzbytwielu,możeczterdziestulubpięćdziesięciu,ale
napędzaniwściekłościąwdarlisięwtłumjakszpica
atakującejkolumny.Dopierowtedywszyscysię
zorientowali,cosięstało.
Gdziegozabierają?zapytałszeptemjeden
zmilczącejgrupy.
Mężczyznaotwarzylwanieodpowiedział.Zamiasttego
zacząłiśćwsamąstronę,anipowoli,aniszybko,
krokiemczłowiekaprzyzwyczajonegodopagórkowatego
terenu.Niewyglądałjużnazmartwionego.Wyglądałjak
śmierć.
PośrodkugrupyszarżującejSzawełzTarsuparł
doprzodu,bladyiwynędzniały,zoczami
zaczerwienionymizbrakusnu.Niejadłoddwóchdni.
Tużprzednimdwóchmężczyznprowadziłorabbiego
Szczepanawpodartejszacie.Widaćbyłoporuszającesię
mięśniejegopleców.Niemiałotojużdługopotrwać.
WjakimśzakątkuumysłuSzawłaPrawoprotestowało
cienkimgłosikiem,żetowszystkoniejestznimzgodne,
żeniewydanoformalnegowyrokuiniemożnabyło
gowydaćnapierwszejrozprawie.KohenGadolpowiedział
możenasamkonieccośnatentemat,alecokolwiek
mówił,niktgoniesłyszałpośródburzliwejnarady