Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Towiadome.Jestkobietą,amypoprostutakmamy:
jesteśmyładniejszeimądrzejsze.Alezjakiegopowodu
niejesteściejużrazem?Cosięstało?I…–zawahałasię
–…niemów,żeżycie.
–Niebyłemdobrymmężem…–odparłpochwili,
wczasiektórejwodziłwzrokiemponadgłowąAnny.
–Chybasambymzesobąniewytrzymał.Niedziwięsię
Marcie,żewkońcuodeszła.Zadużopracowałem.
Jeździłemnataryfieprzezcałydzień.Przyjeżdżałemtylko
poto,żebysięprzebrać,cośzjeśćisięprzespać.Czasami
nawetipotonieprzyjeżdżałem.Częstospałemijadłem
wsamochodzie.Niepotrafiłemsiedziećwdomu.Inie
potrafiłemzniąbyć–tłumaczyłsięchaotycznie.
–Totrwałoponadrok.Potemodeszła.Kiedyś
przyjechałem,ajejrzeczypoprostuniebyło.Znalazłem
tylkokartkę,naktórejskreśliłakilkasłów.
WgłowieAnnynatychmiastpojawiłosiępytanie:
„Jakichsłów?”,alepowstrzymałasięprzedjego
zadaniem.Oczamiwyobraźnisamazdążyłanakreślićjuż
list:
„Odchodzę!Jesteśskończonymchamem!Niebędę
czekaćdokońcaświatanakogoś,ktoniechcezemną
być!”
Oskarżycielskitonwyraźnieprzebijałsięnapierwszy
plan.Czuła,żeWojtekzrobiłcośzłego,żezawinił.Jej
rozmyślaniaprzerwałyjegosłowa,wypowiadane
zwielkimspokojem.
–Pamiętam,jakwracałemdodomuznocnychzmian.
Czekałanamniewkuchnizkanapkamizserem.Zawsze
twierdziła,żenocątotylkosermożnajeść,żadnej
wędliny.–Uśmiechnąłsięcierpko.–Siedziałanakrześle,