Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Zanimciępoznałam,żyłamzdnianadzień.Tylerazy
sparzyłamsięjużprzezfacetów,żenawetspecjalnienie
szukałamkolejnego–powiedziałapewnegosobotniego
popołudnia,kiedypiknikowaliwStepnicy.–Toznaczy
wiedziałam,żenapewnotrafimisięjakiśdziwak,
botakichwmoimżyciubyłonajwięcej,ależebyktoś
normalny?–Uśmiechnęłasięzawadiacko.–Ktośtwojego
pokroju?
–Cośzemnąnietak?–udałpowagę.
–Wgruncierzeczybardzowiele–odpowiedziała
wpodobnymtonie.
–Adokładnie?
Annapocałowałagowpoliczek.
–Choćbyito,żedajeszsięcałowaćbezpowodu.
–Niemamztymproblemów–stwierdził.
Niezwlekając,usiadłaokrakiemnajegokolanach,
zbliżyłatwarzdojegotwarzy,poczymdotknęładłonią
jegokrocza.
–Ito,żepozwalaszmispełniaćswojegrzeszne
marzenia.–OczyWojtkazalśniły,azjegoustwydobyłsię
cichypomruk.
–Ztymteżniemamproblemów.–Uśmiechnąłsię
iodgarniającjejwłosy,złożyłnajejszyikilkapocałunków.
–Dlaczegotakdalekomamydomojegomieszkania?
–wyszeptał.
–Aledotwojegoautabardzoblisko.
Wojtekspojrzałnaniąuważnie.Takichzachętnie
musiałamudwarazypowtarzać.Pakowalisię
wpośpiechu,potemprzejechalidwakilometry
ipozaparkowaniusamochoduwustronnymmiejscu,
zktóregorozchodziłsięwidoknaJezioroDąbie,kochali