Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
1.Słodkismakmłodości
1987
Pamiętamdokładniedzień,kiedynaszaprzyjaźńległawgruzach,
mimożewówczasniezdawałamsobieztegosprawy.Dopiero
polatach,patrzącwprzeszłość,mogłamwyznaczyćtędatę,boodtej
chwilimiędzynaminicjużniebyłotakiesamo.Jednakniemogęsobie
przypomnieć,kiedywszystkosięzaczęło.Wmoichwspomnieniach
istniejąjakieśfragmentyzdarzeń,śmiech,płacziuczucia,jakie
miwówczastowarzyszyły.Dzisiajmamtrzydzieścilat,elegancką
restauracjęwnadmorskimkurorcieizłamaneserce.
Igorbyłinnyniżmy.Nibywydurniałsiętaksamo,jakjaczy
Dominik,alegdyzaczynaliśmyrozmowęonaszychrodzicachczy
rodzeństwie,onmilkł.Nigdyteżniezapraszałnasdosiebie.Byliśmy
trochęzdziwieni,boprzecieżniepochodziłzpatologicznegodomu.
Myteżnie,więcchybajegorodziceniemielibynicprzeciwkotemu,
byśmyodczasudoczasugoodwiedzili.Ajednak,gdy
proponowaliśmy,żebypopołudniespędzićuniego,zawszemiałjakąś
wymówkę.
–Bajzelmamtaki,żeniepotrafięodróżnićłóżkaoddywanu
–mruczał.–Innymrazem,OK?
–Nodobra–wzdychałDominik.–Chodźmydomnie,alemoja
zgredkajestwchacie.
–Twojazgredkanigdynieruszasięnakrok–mruknęłamiwstałam
zławki,byruszyćzachłopakamidodomuDominika.
Lubiłamjegomatkę.Zawszeprzynosiłanamdopokojuciasteczka
iherbatę.Alejejobecnośćkrępowała.Niemogliśmywłączaćmuzyki
nacałyregulatoraniopowiadaćsprośnychkawałów.Pozatym
imbyliśmystarsi,tympodejrzliwiejnamsięprzyglądała.Dwaj
chłopcyidziewczyna…Tobyłoakceptowalnewwieku
przedszkolnym,aleniewostatniejklasiepodstawówkiczywszkole
średniej.Najpewniejniebyławstaniezrozumieć,żeniepatrzę
namoichprzyjaciółjaknaobiektyseksualne.
–Maszbardzomiłąstarą–powiedziałwówczasIgor,napychając
ustamaślanymciastkiem.
–Jestspoko,tylkomastrasznąkorbęnapunkciemoichocen.Marzy
jejsię,żekiedyśzostanęlekarzem–mruknąłDominik.
–Atychceszbyćpolicjantem–odpowiedzieliśmyniemalchórem
zIgorem.