Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2.Brudnaszyba
2004
Żyjęwciągłympędzie.Ichybatakjestlepiej,boniemamczasu
narozmyślanie.Inawspomnienia.Dzisiajjednakzatrzymałamsię
nachwilę.Przyoknie.Popatrzyłamnamorzeistwierdziłam,żetrzeba
umyćszyby,bozamazująmipięknypejzaż.Pochwilipomyślałam,
żetakwłaśniewyglądająmojewspomnienia.Widzęje,alejakbyprzez
brudnąszybę.Iniepodobamisiętenwidok,bosmugizamazująto,
cobyłonajpiękniejsze.Amożetenbrudtomojebłędy,zaktóre
odtylulatpłacę?
Pewnegodniamójrozsądekwygrałzsercem.Powinnambyćzsiebie
dumna,alewcaleniejestem,bolosdośćszybkopokazałmi,jakwielki
błądpopełniłam.Amożeniepotrzebniesięznowuobwiniam?Gdyby
Igorbyłinny,pewnieniezdecydowałabymsięnapewnekroki.Alenie
był.Sądziłam,żedamradęgozmienić,alepomyliłamsięinicztego
niewyszło.Dlategoskryłamsięwramionach,którewydawałymisię
bezpiecznymschronieniem.Wtedypomyliłamsięporazdrugi.
–Przywieźliwina–usłyszałamzaplecami.–Chcepanizerknąć?
Odwróciłamsięipotaknęłam.Musiałamsprawdzić,czywszystkosię
zgadza.„Zosiasamosia”–takniekiedynazywalimniepracownicy.
Iniebyłotozabawne,tylkoniecozłośliwe.Takimałyprzytyk
domojegobrakuzaufaniawobecnich.Mielirację.Jajużnikomunie
ufałam.Oddawna.
Wyszłamnasalę.Dostawcawnosiłskrzynki,ajawzięłamdoręki
drukzamówienia.Sprawdzałamskrupulatniekażdąbutelkę,chociaż
równiedobrzemógłtozrobićbarmanalbokelnerki.Amożeuciekałam
wpracę,byniezastanawiaćsięnadpewnymisprawami?Takjak
dzisiaj,gdyzobaczyłambrudnąszybęizaczęłamsobieprzypominać
wydarzeniazprzeszłości…Otrzymywałamodlosusygnały,które
dzisiajbyłabymwstaniezinterpretować.Wtedychybabyłam
natozbyłmłodaizbytgłupia.
–Piękniewyglądasz,Natalio–powiedziałzszelmowskim
uśmiechemdostawca.
–Atydzisiajspecjalniepojawiłeśsięosobiście,bymiećokazję
mitopowiedzieć?–zapytałamuszczypliwie.
–Chciałemzaprosićcięnakolację–wydukałBartek,mójdostawca
wina.
Poczułamsięgłupio,żetakwnikliwiesprawdzam,czymnienie