Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
spłodzeniprzezrasędemonów.
–Lubiszdzieci?
PytaniedlaBrighidzabrzmiałotakdziwnie,żeuniosła
brwi,niepewna,czydobrzegozrozumiała.
–Dzieci?
Chrząknąłiskinąłgłową.
–Samaniewiem.Możelubię,możenielubię.Wżyciu
Łowczynidzieciniepojawiająsięzbytczęsto,chyba
żeliczysznato,żesątododatkowegęby
donakarmienia.Dlaczegopytasz?
–Jużprawiejesteśmynamiejscu.Tamsą...–przerwał
izerknąłnaniązukosa–dzieci.
–Spodziewałamsiętego.Lochlanmówiłnamonich,
kiedywróciłdozamku.Przecieżwiesz.Byłeśtam.
–Lochlanniepowiedziałnamowszystkim–stwierdził
Cuchulainntajemniczo.
–Dlamnietożadnaniespodzianka–parsknęła
Brighid.
Wojownikspojrzałnaniąuważniej.
–Ufaszmu?
–Aty?
–Uratowałżyciemojejsiostry–powiedział
Cuchulainnzwyczajnie.
Brighidpowoliskinęłagłową.
–Tak,toprawda.AletowłaśnieLochlanswoim
przybyciemdoPartholonunaraziłjejżycie
naniebezpieczeństwo.
Cuchulainnnicnieodpowiedział.Wielerazy
zastanawiałsięnadtym,jakbardzoobecnośćLochlana
zmieniłażycieichwszystkich.Aledoszedłdowniosku,
żetrudnobyłobywinićpartnerajegosiostry,conie
znaczyło,żemiałzamiarprzyjąćtegoskrzydlatego
mężczyznęzupełniebezzastrzeżeń.Znaczyłototyle,
żeCuchulainnnajbardziejwiniłsiebiezawydarzenia,
którychkulminacjąbyłopoświęceniesięjegosiostry
iśmierćBrenny.Powinienbyłwiedzieć.Mógłwiedzieć,