Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Taksiebienazywają–powiedziałCuchulainn.
Brighidparsknęła.
–Tamdalejścieżkaskręcawdół.–Wskazał
naznikającąwdoleFand,cmoknąłnawałacha,który
lekkopocwałował,Cuchulainnzatrzymałgotużprzed
zboczemwąwozu.Brighidprzystanęłaobok
iażwstrzymałaoddech,widzącziejącąpodnimi
rozpadlinę.Wąwózotwierałsięjakbyjakiświelkolud
wyciąłsiekierąwzimnej,skalistejziemiolbrzymiklin.
Ściana,nadktórąstalibyławyższaniżtapodrugiej
stroniewąwozu.Jegogłębokośćwprostejliniiwynosiła
chybazsiedemdziesiątmetrów.Środkiemwąwozu
płynęłaniewielkarzeczka.Przyłagodniejszym,
przeciwnymstokugnieździłysięowalnebudowle.
Brighiddostrzegławoddalijakichśludziiwytężała
wzrok,próbującdostrzecskrzydła,tymczasemNowi
Fomorianie,jaksięsaminazywali,krzątalisięmiędzy
owalnymidomami,zagrodamiiniskimi,przysadzistymi
barakami,októrychdomyślałasię,żesąschronieniem
dlazwierząt.
Czuła,żeCuchulainnjąobserwuje.
–Tekobietywybrałymądrze.Wścianachkanionu
mająschronienia,świeżąwodę,widzęteżnawetjakieś
rzeczy,coudajądrzewa–powiedziała.–Gdybym
jabyłaznimi,mogłabymichnamawiaćdotegowłaśnie
miejsca.–Leczwrzeczywistości,gdybyBrighidbyła
znimi,namawiałabyich,żebypoderżnęłygardłaswoim
potwornymniemowlętomiwróciłydoPartholonu,gdzie
byłomiejscetychkobiet.Alebyłatomyśl,którą
Łowczyniwolałazachowaćdlasiebie.
–Trudnotuwytrzymać,więcbyłemzaskoczony,jak
dobrzesobieporadzili.Spodziewałemsięraczej...
–Cuchulainnzamilkłnagle,jakbysięzorientował,
żepowiedziałzadużo.
Brighidprzyglądałamusięznieskrywaną
ciekawością.