Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
czyjakiśamantniezacząłbysiękołoniejkręcić.Naszczęściewciąż
odkładaładecyzjęorozwodzie,mimożechłopcybylijużpełnoletni.
Terazmówiła,iżczeka,ażskończąstudia,iilekroćsięspotykali,
twierdziła,żewkońcutozrobi.Wcześniejczypóźniej.Onwolał,żeby
wcaledotegoniedoszło,bokochałGabrysięnieprzytomnie,ale
minęłotylelatodjegowyskoku,aonawciążbyłanieprzejednana…
–Idęnaimprezę,posiedzicietrochębezemnie–oznajmiłLudwik.
–Ojcawidujeszrazwmiesiącuiniemożeszsobieodpuścić?
–zapytałazwyrzutemGabriela.
–Tyteż,mamo,dawnoniewidziałaśojca.Należywamsięchyba
romantycznywieczór.–Chłopakzarechotał.
Gabrielazarumieniłasięjaknastolatka,aleniepowiedziałajużani
słowa.
Kiedyzostalisami,zapanowałamiędzyniminiezręcznacisza.
Rzadkozostawalitylkowedwoje,jakbyGabrysiazewszystkichsił
próbowałauniknąćpodobnejsytuacji.
–Maszkogoś?–zagadnąłBłażej.
–Aktobychciałstarąbabę?–Machnęłarękąidodała:–Zresztą
potobiejużmisięodechciałowszystkichfacetównaświecie.
–Jacięchcę–hardopowiedziałBłażej.
–Tyjużmniemiałeś.Icoztymzrobiłeś?–warknęła.
Postanowiłzacząćzinnejbeczki,boniechciał,bykolejnyraz
wieczórzamieniłsięwczaswyrzutów,płaczuGabrysiijego
przeprosin.
–Więcjaksobieradzisz?Wiesz,kobietawtwoimwiekumaswoje
potrzeby.
–Nieradzęsobie…–bąknęła.–Aty?
–Kręcąsiękołomniebaby,jakbymjakimAdonisembył,aleja…
–Poklepałsięwpierś.–…wiernyjestemjakpies.
–Ciekawekomu?–mruknęła.
–Tobie,kochanażonko.–Uśmiechnąłsięlubieżnieizacząłgłaskać
jąpoudzie.
–Przestań–powiedziałabezprzekonania.–Zdradziłeśmnie,
jacitegoniewybaczęinigdydociebieniewrócę.
–No,przecieżwiem.Powtarzasztojakzdartapłytaodpięciulat.
Aleprzecieżjeślitymaszpotrzebyijamampewnepotrzeby,tomoże
byśmytak,wiesz,razem…Oczywiścietonieznaczy,żedomnie
wrócisz.
–Gadanie.Zarazprzywleczeszsiętutajzwalizkami.
Błażejwyczuł,żeGabrielapotrzebowałagorówniemocno,