Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zapewnedlatego,żewydalonogozesłużbyiniewielemógłteraz
wskórać.Cóżztego,jeślizdążyłsporonamieszać,aipewnieukrył
jakieśdokumentydotyczącewspółpracySzymonazSB.
Trzebaprzyznać,żeobliczesłużbyniecosięzmieniło.Terazdziałali
skuteczniej,aczkolwieksubtelniej.Możedlatego,iżwolelikogoś
przekonaćaniżelizmuszać,bo–jakwiadomo–„zniewolnikanie
mapracownika”.
Dopokojuwszedłmężczyzna,naokotrzydziestoparoletni.Wyglądał
naroztrzęsionego.Usiadłimimopytania,zczymprzychodzi,uparcie
milczał.
–Jakżemampanupomóc,jeśliniewiem,wczymtkwiproblem?
–niecozirytowałsięSzymon.
–Jestemksiędzem–odparłmężczyzna.
Szymekzagwizdałcicho.Doskonalezdawałsobiesprawę,żerząd
wykopałtopórwojennyiusiłowałzdyskredytowaćKościółwoczach
obywateli.
–Paniemecenasie,jategoniezrobiłem–jęknął.
–Najpierwniechksiądzopowie,czegoniezrobił.
–Nieskrzywdziłemtegodziecka.Ononiebyłomoje.Chyba…Tak
misięwydaje.
Zabrzmiałodramatycznie,aleSzymeknadalniewiedział,
ocokonkretniechodzi.
–Czyliutrzymywałksiądzstosunkiseksualnezjakąśparafianką?
Onazaszławciążę,urodziładziecko,którezmarło?Czytak?
–Miałeminiemiałem…Wzasadzieniewiem.Raczejstronię
odkobiet,cozrozumiałe,alelubięczasamiwypić.Ot,takaludzka
słabość–wydukałksiądz.
–WPolscemałoktoniepije.–Szymekmachnąłręką.
–Nonibytak,alejakośtakksiędzutoniewypada…Alektóregoś
razu,tobyłonaimieninachujednegoznaszychparafian,
przeholowałem.Niebardzopamiętam,kiedyijakwyszedłemstamtąd,
ocknąłemsiędopieroranoinadodatekwłóżkupewnejniewiasty.
Znamją,jestzmojejparafii,alejesttoosobaonienajlepszej
reputacji.Aczkolwiekniezwykleurodziwa.Oczywiścieprzeraziłem
się,boniepamiętałem,jakdoniejtrafiłem.Ubrałemsię,gdyżbyłem,
jakbytopowiedzieć,wdezabilu,iwróciłemdoparafii.Niebardzo
wiedziałem,czypopełniłemgrzechnieczystości,alewstydmibyło
inawetsięztegowyspowiadałem,alejakwspomniałem,nicnie
pamiętam.Owejniewiastystarałemsięunikaćjakdiabełwody
święconej…No,możetonienajlepszeporównanie.Alenatym