Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
Namyśliłsiępan?spytałpełnomocnik.
Ciczterejnakruchejrokokowejkanapcektóryznichjest
„szefem”?Podścianąleżałbeznogifotel,niewytrzymałciężaru
jednegoztychdrągali.Tenmałyszatynzulizanymiwłosamijest
pewnienajważniejszy,takiżwawy,togowyróżnia,dryblasysłuchają,
bomającięższypomyślunek.
PodobnojestjakaśspecjalnarobotapowiedziałHenryk.
Oświęcimiakwtrąciłskwapliwie:
Paniedoktorze,tomójkumpel,więzieńobozowy,nie
zOświęcimia,aleswójchłopak,umieprowadzićwóz.
Kanapkaporuszyłasię,tenżwawyzulizanymiwłosamiwciąż
siedział,podniósłsięzatodrągalpodpięćdziesiątkę,oregularnych
rysachtwarzyimiękkiej,jasnejczuprynie,tuiówdziepoplamionej
siwymipasmami.StanąłprzedHenrykiemiprzyglądałmusięchwilę
wmilczeniu.Spojrzeniemiałświdrujące,terazniebyłojuż
wątpliwości,żewtejgrupieonjestgórą.Henrykspytał:
Cosiępantakprzygląda?Kupujemniepan?
Możliweodpowiedziałtamtenspokojnie.
Paniedoktorze,mójkumpelzabiegałoświęcimiak.Lepszego
pannieznajdzie.
Doktorzwróciłsiędopełnomocnika:
Potrzebamiludziuczciwych,śmiałych,zdecydowanych
nawszystko.
Nawszystko?zdziwiłsięHenryk.
Cokolwieksięzdarzy!Wmojejgrupieobowiązujedyscyplina
wojskowa.Zadaniemożesięokazaćniebezpieczne.
Henrykspytał: