Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wymagający.
Henrykmilczał.
Trzebabrać,copodleci.Apannie.Alboto,copanchce,albo
nic.Niepomożemipanprzytymszkolnictwie?
Nie.
Agłosobowiązku?spytałpełnomocnik.Nawetsięnie
uśmiechnął.
Niepoczuwamsię.
Przezchwilęobajmilczeli.Przemiłerokokowemebelkipomyślał
Henryk.Promieniesłoneczne,rozszczepioneprzezżyrandol,osiadły
nanichtęczowymipasmami.Niktgoniemógłbić,niktniemógł
zażądać,żebykogośbił,tenczłowiekniemógłmuniczymzagrozić;
wolność,wolność,ajednakbyłoprzykroimarkotno.Będziemyznów
sięprzejmowaliladagłupstwem.Powiedział:
Zdajesię,żewolałbypanpodrzećkartkę.Niechsiępannie
krępuje.
Zadrzwiamiusłyszałgłosy,potemrozległosiępukanie.
Zaczekać!krzyknąłpełnomocnik.ZwróciłsiędoHenryka:
No?
Dowidzenia!Henrykprzyłożyłdwapalcedoczoła.
Wejść!zawołałpełnomocnik.
Henrykodwróciłsięipodszedłdodrzwi.
Przepuściłkilkurosłychmężczyzn,potemzatrzymałsięnachwilę
wdrzwiach.Poprzezburkliwegłosytamtychsłychaćbyłosykdartego
papieru.Koenigwstrzępach.Przeniosęsiędoinnegowojewództwa
pomyślał.
Byłzmęczonyigłodny.Wsalizastawionejskrzyniamiprzeliczył
pieniądze.Nakilkadnistarczy.Smutnyosobnikwlustrzeschował
pieniądzedokieszeni.Miałpomięte,starespodnie.Cześć,brachu!
Uśmiechnęlisiędosiebie.Niemamynic,alemamywolność.Jesteśmy