Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zadziwakaiekscentryka.
Wsumiesłusznie.
–Jeślitakiejestpańskieżyczenie,potowarzyszypan
wponiedziałekwzajęciachprofesoraBianchiego,który…
–IlelatmaprofesorBianchi?–przerwałemmu,choćznałem
odpowiedźnatopytanie.
–Osiemdziesiątdwa.
–WtakimrazieodponiedziałkuprofesorBianchiprzechodzi
nadawnojużzasłużonąemeryturę.Ajazajmęjegomiejscewkatedrze
instrumentówsmyczkowych–oznajmiłemzuśmiechem.–Niemusi
mipandziękować.
–Słucham?–Rektorotworzyłszerokooczyipatrzyłsięnamnie,
jakbymbyłniespełnarozumu.
–Myślę,magnificencjo,żejużnajwyższyczasniecoodświeżyć
pańskąkadrę.Niechtobędziekutemupierwszykrok.Jestem
oczterdzieścilatmłodszyodprofesoraBianchiego.
–Ale…Aletotakniedziała.Możeniezdajepansobiesprawy
zrestrykcyjnychzasad,którymirządzisięnaszauczelnia,aleprofesor
możeustąpićtylkonawłasnywniosekinajlepiej,jeśliodrazu
desygnujenaswojemiejscenastępcę,którytakżeposiadatytuł
naukowy,potemradawydziału…
Sięgnąłemdomojejaktówkiiwyciągnąłemzniejnapisany
odręcznielist,poczymwręczyłemgostaruszkowi.
–Proszę.ProfesorBianchijeststarejdaty,dlategonapisał
rezygnacjęilistrekomendującymnienajegomiejsceodręcznie.Rada
wydziałuniebędziemiećnicprzeciwko,gdyżpoprzepanmoją
kandydaturę.Toczystaformalność.
Rektorbyłbladyjakściana,gdyprzebiegałwzrokiem
podokumencie.
–Ale…Alejaktomożliwe?Byłnawczorajszejinauguracjiinic