Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Uruchomiłaodpowiedniąaplikację,wpisałaadres,poczympokazała
miekran.
Myjesteśmytutaj,apanchcesiędostaćtutajpowiedziała.
Aha...Apożyczymipanidługopis?
Wzruszyłaramionamiipodałapisak.Szybkoprzerysowałemmapę
nachusteczkę,schowałemdokieszeniipodziękowałem,zostawiając
napiwek.Pewniepierwszy,jakikiedykolwiektuwidzieli.
Panatelefontegoniepotrafi,nie?rzuciłanapożegnanie,
machającswoimsmartfonem.
Nokienieśmiertelnewyjaśniłem.Bateriatrzymaprzez
dziesięćdni.Mójaparatmożespaśćnaziemię,mogęnimrzucić,może
wylądowaćwkałużyiciąglebędziedziałać.Kurczę,wnajgorszym
wypadkumogęgonawetwykorzystaćjakobrońiprzyłożyćnim
komuśwgłowę.Oilusmartfonachmożnatopowiedzieć?
Zrobiłpantokiedyś?
Cotakiego?
Użyłtegotelefonujakobroni?
Nie,alechciałbymmiećtakąmożliwość.
Prosty,jaksięokazało,mieszkałwzaniedbanejkamienicytrzy
kilometryoddworca.Niegdyśładnybudynek,terazstraszył
odpadającymtynkieminiszczejącymsamochodemnapodwórzu.
Wszedłemnadrugiepiętro.DrzwiodlokaluProstegonigdydotąd
chybaniewymieniono,cooznaczało,żemiałyponadstolat.Zjednej
stronydoceniałemichmisternezdobienia,alezdrugiej,sądzącpoich
stanie,wystarczyłjeden,góradwasolidnekopniaki,żebyrozleciałysię
wdrobnymak.
Wcisnąłemprzyciskdzwonka.Raz,drugi,trzeci.Prostynie
wyglądałnaczłowieka,którywstajezkurami,liczyłemsięwięcztym,
żebędziejeszczespał,jednakpokilkuminutachczekaniapomyślałem,
żecośjestnietak.Zapukałemgłośnoiznowuniktniezareagował.
Podrapałemsiępopoliczku.Mójplanzakładał,żeoddampieniądze