Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałIII
Opodróżach,cołagodząból,
imazurskiejkrainiewjesiennym
płaszczuzchmur.
Nawrzesieńnieplanowałamwarsztatów,chcąc
poświecićcałymiesiącszkoleZosi.Szybkojednak
stwierdziłam,żebyłtozłypomysł,boZosiazrosłasię
znowymmiejscemszybciej,niżmyślałam,amnie
zaczęłobrakowaćpracy.Człowiekprzyzwyczajony
dozajęćdotkliwiejdostrzegaichbrakniżten,który
codziennościniemawypełnionejzbytwieloma
obowiązkami.Jakszybkopracawchodziwkrwiobieg!
Alewsumiedobrzesięstało.Przyszłozaproszenie
zOpolanakilkaspotkańzczytelnikami;zradością
jeprzyjęłam.Wojewódzkabibliotekaorganizujetakie
trasyulubionymautorom,ajaznalazłamsięwgronie
wyróżnionych,zktórymichcielispotkaćsięczytelnicy.
Pomyślałam,żetoznakodżycia.Najakiśczasopuszczę
miejsce,którekojarzyłomisięzZygmuntem,zmienię
środowisko,noizajmęsięczymś.ZosidopilnujeMartin,
jestjeszczeJanusz.Tesprawymiałamdobrze
zorganizowane.
PaniAgnieszka,tamtejszakoordynatorka,szybko
dopięłaszczegóły.Miałamzjawićsięnaopolskimdworcu
dwudziestegowrześniaiprzezcałytydzieńspotykaćsię
wpodopolskichbibliotekach.Czasszybkozleciał,
spakowałamwalizki,weekendprzedwyjazdemspędziłam
niemalwyłączniezZosią,awniedzielęwieczoremJanusz
zawiózłmnienadworzec.StamtądbusemdoOlsztyna.
PociągdoOpolajużczekałikołodwudziestejdrugiej
wysiadłamnaopolskimdworcu.
Wieczórbył,jaknawrzesień,wyjątkowociepły;potem
uprzytomniłamsobie,żejestemprzecieżnapołudniu