Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dorotazszufladywszafcewyciągnęłaumowęnajmuipodała
jąwłaścicielce.
–Tujestnapisane,żeobiestronyobowiązujetrzymiesięcznytermin
wymówienia.
Właścicielkawzięładokumentiprzerzuciłaoczamijegotreść.
Następniezmartwymwyrazemtwarzyporwałakartkęnakawałki
irzuciłajenastół.
–Właśnieanulowałamnasząumowę.
DOROTAWYSZŁAprzedbiurowiecizmrużyłaoczyprzed
oślepiającoostrymświatłemsłońca.Jeślinieznajdziepracy,nie
pozostaniejejnicinnegojakpowrótdoWrocławia.Żadnatragedia.
Tylkożemiesiąctemuzłożyławniosekootworzenieprzewodu
doktorskiego.Chciałaspecjalizowaćwwarszawskiejsecesji.Jejbyły
promotorpracymagisterskiejzdziwiłsię.
–Pracujepaniwwydawnictwieizamierzakontynuowaćstudia
nahistoriisztuki?
–Pracadoktorskaniejestjużtakabsorbującajakdwakierunki
studiówdziennych–uśmiechnęłasięnawspomnienieszaleństwanauki
jednocześnienaAkademiiSztukPięknychiUniwersytecie
Warszawskim.
–Toprawda,alemimowszystkowymaganiecoczasu.
–Zapewniam,żepotrafięnimgospodarować.
–Wporządku.–Podrapałsięwgłowę,jakbyprzyszła
munieoczekiwanamyśl.–NiemyślałapanioWrocławiu?Toteż
piękneizabytkowemiasto.
–WybrałamWarszawę.
–Oczywiście,turównieżmamysporociekawychzabytków…
Jeszczemamy–dodałzsarkazmem.–Jeśliwtakimtempiebędziemy
burzyćpozostałąnamsubstancjęstarychbudynków,wkrótce
owarszawskiejsecesjibędziemymoglijużtylkodowiedziećsię
zksiążek.Możeostatniąnapiszewłaśniepani.
Tomiałbyćżart,alezabrzmiałniezbytpogodnie.
Przeszłaprzezulicęiusiadłanaławcenapobliskimskwerku.
Spojrzaławoknabiurowca.Przecieżjeszczemiesiąctemukusili