Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
spać.
***
Piątkowyporanekwstałprzecudny.Słońcełagodnie
przeświecałoprzezbladozieloneliściebrzóz,którymi
obsadzonabyładziałka,odbijałosięniczympiłeczka
odtafliniewielkiegooczkawodnegoiginęłogdzieś
wgąszczucisowegożywopłotu.Zjadłyśniadanie
natarasie,apotemDobrosławapoleciłaimzałożyć
wygodneobuwie,wziąćjakieśpicieistanęłanaczele
wyprawy.
–Taziemiaidwór,którykiedyśtustał,należały
dorodzinyPodębskich.Pamiętasz,Baśka,jakwiekitemu
wybrałyśmysiędoLipkowaimusiałyśmyzanocować
wplenerze?Znalazłyśmymiejscedospaniawśródruin
tegowłaśniedworku.Niebędęwchodzićwszczegóły,ale
zpewnychprzyczynzabudowaniazostałyopuszczone
ipopadływruinę.Aczasniejestłaskawydla
opuszczonychdomów,przetrwaływięctylkozarysy
murówi…to!
Zeszłaześcieżki,żebyodsłonićtowarzyszkomwidok.
Międzypotężnymisosnamiotoczonyjałowcami
iżarnowcamiujrzałyjakbyczubekzrujnowanejlatarni
morskiej.Miedzianydachwykonanyzośmiutrójkątów
przechyliłsięnajednąstronęiwyglądałniczymczapka
zawadiackonasuniętanagłowęjakiegośkrasnoluda.
Tęgroteskowąpozęspowodowałoczęściowerozpadnięcie
murówbudowli.
–Coto?
–Gołębnik.Dawniejprzydworachstawianotakie
budyneczki,gdziehodowanowłaśniegołębie.Dzisiejsze
gołębnikiwyglądajązupełnieinaczej,sąmniejsze
iprzeważniedrewniane.Tentutajzbudowanonaplanie
ośmiokątazdachemniczymkwiatcampanuli,czyli
ponaszemumówiąc–dzwonka.Odpołowywysokości
mamasęmałychokienekzminitarasami,właśniedla
wylatującychbądźlądującychptaków.Kiedyś
tu–pokazałaręką–byływysokieiwąskiedrzwi,przez
któremożnabyłosiędostaćdośrodka,adalej
znajdowałysięalbodrewnianeschodki,albodrabina.