Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jeffodprowadzapolicjantówdodrzwi,aleStellanie
wstaje;wśrodkusięgotuje.Spoglądanaśnieg.Słyszy
uprzejmy,zdawkowyśmiechpolicjantów:wtensposób
bialiludziesiężegnają,cojeszczebardziejrozsierdza.
Cholera,taksięprzestraszyłem,kochaniemówiJeff,
wróciwszydoStelli.Obejmujedlaotuchy,aledodajejej
tylkosobie.Jakzobaczyłemprzeddomemwóz
policyjny...Chryste,wżyciutaksięniebałem.
Stellasiedzibezruchu,pozwalasięobejmować.
Wiem,cowidziałammówipochwili,wiedząc,
żewypadatokrnąbrnie.Żałośnie.
Wiem,kochanie.Alemoże...Jeffmilknie,apochwili
zastanowieniadodaje:Ktowie,coto,dodiabła,było?
Ja.JawiemmówiStella,potemściszagłos,bynie
zbudzićdzieci.Wiem,cowidziałam,Jeff.
Tak,tak.Aleonimająrację,prawda?Tomało
prawdopodobne.
Ale...
Gliniarzewiedzą,comówią,Stell.Przecież...Jeff
znówmilknie,naprawdęsięstara.Siadaobokniej,patrzy
jejwoczy.Wiesz,Stello,może...takjakby...cośztego
cisięprzyśniło?Terazionmówipytającymtonem.
Niespałaśnajlepiej,Adammarudził,boząbkuje,prawda?
Stellawstaje,buzujewniejzłość.Chwytatewszystkie
durnekubkipokawie,zanosidokuchni,wkładadozlewu
iszoruje.Odstawianasuszarkę,zaczynawycieraćblat.
Jeffsiedziprzystole,czeka,Stellasięodezwie.
Janiezwariowałammówionawkońcu.
Nietwierdzę,żetakjest...Nikttakniemówi.
Poprostumyślę...Jeffziewa.
Stellawidzi,żeniechcetegorobić,aleziewa.Jesttak
późno,żewłaściwiejużwcześnie.Tylegodzinczekała