Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
błyskzębów.
PoliczkiEmilyrobiąsięgorące,odmrozu,zakłopotania
icałejreszty.Jestgłupizimnylutyipewnie
poczerwieniałanatwarzy.Najlepiejjakpotrafi,
odwzajemniauśmiech;Claytondelikatniepociąga
jązarękę,przytrzymujebliskosiebieipiszenajej
przegubie:1239.Wkładzasechł,więcpoprawiajedynkę.
Lekkoprzesuwadługopisempojejskórze.Mabardzo
zimnepalce,aletrzymajejdłońdelikatnieipuszczazbyt
wcześnie.
OszołomionaEmilyjużmaodejść,alejeszczesię
odwraca.
–Aktóregodnia?
–Któregodnia?Notak,chybakażdego–śmiejesię
Clayton.–Alepowinnaśprzyjśćwpiątek.Tak,przyjdź
wpiątek,będętam.
Jegokumpelznowusięśmiejeiwoła:
–Chodź,Clay.Jajamizarazodpadną!
–Piątek,okej?–Claytonuśmiechasiędoniejsłodko:
tymrazemtoniewyglądajakszczerzeniezębów.Ten
uśmiechjestnaprawdęmiły.Onjesttakiprzystojny
isympatyczny.Ichce,żebyprzyszłanaimprezę.–
Przyjdziesz,prawda?
Niewielemyśląc,Emilykiwagłową.Niemówi„tak”,
bonieodzyskaławporęgłosu,alejużwie,żenie
przegapitejimprezy.Zanicwświeciejejnieprzegapi.
Pocałunkipowinnybyćsłodkie.Powinnybyćdelikatne
iwsameusta.Wilgotne,aletylkotrochę.Powinny
sprawić,żepoczujeszsiępodnieconaiszczęśliwa,
zapomniszocałymświecie.Wszystkozaczniesiędzielić
nato,coprzed,ito,copo,myśliEmily,itopowinnobyć