Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zeszpitala,postanowiłamdoniegozajrzeć.Chciałam
dowiedziećsię,cowłaściwiesięstało.Chciałam,żebysię
wytłumaczył.Niebyłogowdomu.Wszystkozamknięte
naczteryspusty.Sąsiadkapowiedziała,żeniewrócił
zfestynu.
−Hm…możegdzieśzabalował?–rzuciłam.
−Zurazemgłowy?–Jagamiaławątpliwości.
Pocichusięzniązgodziłam.Wszystkowskazywało
nato,żeuciekł.Przestraszyłsięiuciekł.
−Możepojechałdorodziny?–zasugerowałambez
przekonania,bodobrzepamiętałam,coopowiadał
mioswojejrodzinie.Niebyłzniąspecjalniezżyty.
Chociażbardziejprawdziwebyłobystwierdzenie,żebył
zniąporządnieskłócony.
−Nikomunicniepowiedział.Dowiadywałamsię
późniejugłównegoguślarzawregionie.Niewie,gdzie
bielińskiżercamożeobecnieprzebywać.Gosiu,żerca
musidoglądaćswoichwiernych.Niemożewyjeżdżaćbez
słowa.Cojamówię!Niechodzioto,żeniepowinientego
robić.Jemuniewolnowyjeżdżaćbezpozwolenia–
bulwersowałasięszeptucha.–Zawsze,aletozawsze
musizgłosićinnemukapłanowizokolicy,gdziebędzie.
Kiedychcejechaćnawakacje,totrzebaznaleźć
muzastępstwo.Żadnesamowolkiniewchodząwgrę!
Och,nawetniewiedziałam.Nicdziwnego,żejest
corazmniejpowołańkapłańskich,skoronawet
nawakacjeniemożnasobieswobodniepojechać.
−AlezdrugiejstronyWitekbyłprzekonany,żemnie
zabił,rozmawiałzbogiem,chybanawetdomyślamsię