Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wklubiejednaktrochęwypiłeś.
Małepiwoikieliszekszampana.Nienapusty
żołądek.Teraztzjadłemkanap.Nieprzekroczyłem
dozwolonegolimitu,alejeśliwolisz,wezwętaksówkę.
Dziękuję.Jużnadużyłamtwojejuprzejmości.Sama
zadzwonię.
Wiedział,żepowinienpozwolićjejodejść,takbyłoby
najrozsądniej.Cośgojednakkusiło,abyzatrzymać
chociażbyodrobinędłużej.
Zatańczyszprzedtemzemną?
Spojrzałananiego.Przezjednomgnieniewydawało
musię,żeodmówi,leczkiwnęłagłową.
Dobrze.
Nastawiłpłytęjazzowejartystkiołagodnym,lekko
chropawymgłosieirozpostarłramiona.Jonipodeszła,
oparłamugłowęnaramieniu.Objąłiprzytulił
policzekdojejwłosów.Byłytakmiękkieijedwabiste,
jaksobiewyobrażał.
Tobyłzłypomysł.Bardzozły.Zabrakłomusilnej
woli.Jonimiaławsobiecośfrapującego,cośinnego.
Coś,cogodoniejprzyciągałoiczegoniepotrafił
nazwać.
Kołysalisięwtaktmelodii.Aaronzamknąłoczy
ipoddałsięmagiichwili.Niebyłpewien,ktozrobił
pierwszyruch,lecznagleichustasięzłączyły.
Oncałowałją,onaoddawałapocałunek.Wpewnej
chwilioderwałwargiodjejustiszepnął:
Joni.Pogładziłagopotwarzy.Pocałowałwnętrze
jejdłoni.Zaprosiłemcięnakawęiniemiałemniczego
innegonamyśli.
Wiemodparła,równieżściszającgłos.