Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jeżyki,aleniezastałyjużnikogo.Nikodemijeżezniklibezśladu.
–OmójBoże!Jużnapewnopozabijane!–westchnęłaKamilka.
–Zarazsięprzekonamy–odpowiedziałamatka–chodźmy
dochatkistróża.
Dziewczynkipobiegłyprzodemiotwierającdrzwichatki,zawołały
pośpiesznie:
–Gdziesąjeże?
Stróżspożywałwłaśnieobiadwrazzeswążoną.Powstałzwolna
odstołuiodrzekłrównieżpowoli:
–Wrzuciłemjedowody.Sątamwsadzawcewarzywnegoogrodu.
–Jaktoźle,jakniegodziwie!–wołałydziecioburzone.Mamusiu!
Mamusiu!Nikodempotopiłjeżyki!...
–Źlepostąpiłeś,Nikodemie,–odezwałasiępaniMarja,która
nadeszławtejchwili.–Dziecitakąmiałyochotęzachowaćjeprzy
życiu.
–Niemożliwe,proszępani;małezginęłybywprzeciągudwóchdni
najdalej,amusimyniszczyćjeżewogrodzie,botosąstraszne
szkodniki.
PaniMarjazwróciłasiędodziewczątek,stojącychwgłębokiem
milczeniu.
–Cóżrobić?Musiciezapomniećjużotychjeżykach.Nikodem
uczyniłtak,jakmunakazywałobowiązek,azresztącóżbyścieznimi
zrobiły?Jakjepielęgnować?Czemwyżywić?
Dziewczynkiczuły,żematkamasłuszność,aleogromnieimżal
byłomałychjeżów,którewzbudzaływnichwielkąlitość.Nie
odpowiedziałyjużanisłowaipowróciłydodomubardzo
przygnębione.
Miaływłaśniezabraćsiędoodrobienialekcji,gdyZosiaprzyjechała
nakucyku.Towarzyszyłajejsłużąca,któraoznajmiła,żemacochaZosi
maprzybyćnaobiad.
PodczaskiedyZosiawitałasięzKamilkąiMadzią,Stokrotka
cofnęłasię,jakgdybyzamierzającuciec.
–Dlaczegoodchodzisz?–zapytałająZosieńka.
–BoprzezciebieukaranazostałaKamilkaprzedparudniami,
–odpowiedziałamalutka.–Nielubięcięzato.
–Zasłużyłamnakarę,mojaStokrotko,bobardzonieładniejest
unieśćsięgniewem,–zauważyłaKamilka.
–TozamnietaksięrozgniewałaśnaZosię,mojaKamuchno,
–zawołałaStokrotka,tulącsiędoniej.–Jesteśzawszetakadobra
inigdysięnieunosisz.