Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROzdzIał6
LORENZO
PouroczystościwkościeleruszyliśmydoposiadłościbabciCathe-
rine.Leonardobyłwyraźniepodekscytowany.Domyśliłemsię,że
byłotospowodowaneobecnościąLiliany.
Następny,któryzwariowałnapunkciekobiety,awidziałjąraz
wżyciu!Zachujanieogarniam,comuodbiło.Salvatoreniebyłby
zadowolony,gdybysiędowiedział,żejegodrugawnuczkaznalazła
sięnacelownikumłodszegoDeluzza.
–Leonardo,uspokójsię–upomniałemgozwyraźnąirytacją.
–Ococichodzi?Jestemspokojny!
–Taaa.JakpierdolonaEtnanaminutęprzedwybuchem!
–Niemartwsię.Chcęzniątylkoporozmawiać,nicwięcej.Aty
maszszansępoznaćValentinę,więcnieschrzańtego.Niewystrasz
jej,boitakmaotobieniezbytdobrezdanie.
–Nieobiecuję.Zresztąniemamochotyzabawiaćjakiejś
małolaty.
–Jestempewny,żezmieniszzdanie,jaktylkojązobaczysz,
braciszku!
Zaczynałmniepowoliwkurzaćtympierdoleniem,więcpozo-
stawiłemtobezkomentarza.
Resztadrogiminęłanamwciszy.Nieporuszałemwięcejtematu
wnuczekRussa,bowtejchwilibyłondrażliwydlanasobu.
43