Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
stóptuliłysięniższebudynki.
Polewejstroniezauważyłemwieżębezokien,którejsensunie
rozumiałem,leczkiedyzaprzęgzatoczyłkołoiujrzałemcytadelę,
mniezatkało.Byłatomonumentalnawarownabryła,rotunda
zbiałegokamienia,liczącaconajmniejsiedemwysokichpięter,
oniezliczonychwąskichoknachzamykanychobronnymiokiennicami.
Wwiększościjużamożejeszczepaliłysięświatła,choćwoddali
różowiałajutrzenka.Przejazdtrwałdłużej,niżsięspodziewałem.
ŻołnierzPiór,formacjiwojskowej,którazajmowałasięlogistyką
izadaniamipiśmienniczymi,otworzyłdrzwi,salutując.
Uderzyłomnie,żeniktszczególnienieinteresowałsięZokorą.
WprawdzieciemnykolorskóryniebyłwStarymKrólestwieniczym
wyjątkowym,mimotomyślałem,żemrocznaelfkabędziebudziła
ciekawość.ObojezVaroschempostanowili,żeudadząsię
naspoczynek.Angusmiałwgłowietylkoszukanienajbliższej
karczmyirozczarowałsię,usłyszawszy,żewpobliżuniemażadnego
otwartegowyszynku.Naglezłamananogawogólemunie
przeszkadzała.Sieglindegrzeczniepodziękowała,itakzażołnierzem
PiórpodążyliśmytylkoLeandra,Serafineija.
Cytadelaokazałasięnietakpotężna,jakwyglądałanapierwszyrzut
oka.Kiedyprzeprowadzononasprzezbramę,przekonaliśmysię,
żewiększączęśćterenustanowiogród.Wbramie,zdolnejpomieścić
oboksiebietrzyzaprzęgi,żołnierzskierowałsięnalewo,kużelaznym
drzwiom.MinąłczterechstojącychtamByków,taksującychmnie
nieufniewzrokiem.Niktniezasalutował.Wsumieniepowinnomnie
todziwić,bowtakimmiejscumusielibynieustannieprężyćsięprzed
oficerami.Wchodzącposzerokichschodach,minęliśmydwóch
kolejnych,którzyskinęligłowami,wyraźniezastanawiającsię,kim
jestem.
Wspięliśmysięnasamągórę,gdzieschodyotwierałysięnaokazały
podest.TustałonastrażykolejnychczterechByków.Przystoliku
siedziałżołnierzPiór.Nanaszwidokzerwałsięiotworzyłdrzwi
prowadzącenaszeroki,oświetlonymagicznymikulamikorytarz.
Kolejnestrzeżonedrzwiidotarliśmywreszciedocelu.