Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Próbowałemzrozumiećjegosłowa.
–Tak–odpowiedziałledwiesłyszalnie.–Totuleżyźródłomoich
przechwałek,taksamojakpogonizamiłostkami.Ciążymihańba
iprzerażamnieśmierć,ajednaktojestjakuzależnienie.Tylkomiędzy
nogamikobietyczuję,żeżyjęimogęoddaćsięzapomnieniu,najedną
chwalebnąchwilę!Tylkotamznajdujęwyzwolenie,nakrótkiczas,
pókiniewrócirozpacz!–Westchnąłdługoigłęboko.–Toprawda,
Havaldzie–przyznał.–Jestemrad,żesiętowreszcieskończy.–
Wstałipopatrzyłnamniezoddaniem.–Wybaczyszmi,żecię
zwodziłem?–zapytałcicho.
–Niemamcowybaczać–odrzekłem.–Wobecnasdotrzymałeś
wszystkichprzysiąg,przyjacielu.
–Naprawdęnimjestem?–zapytałzociąganiem.–Twoim
przyjacielem?
–Tak,jesteś–potwierdziłemibyłytoszczeresłowa.Jużdawno
wiedziałem,żecośprzednamiskrywał,odgrywałjakąśdziecinną
iprzesadnąrolę.Serafineteżtojużdawnodostrzegła.Teraz,gdy
wiedziałem,naczympolegałajego„zbrodnia”,rozumiałem
goażzadobrze.Miałemświadomość,jakgorzkosmakująrozpacz
izwątpienie,gdytrzebażyćdalej,chociażinni,którzypowinniżyć,
przedtobąodeszlidoSoltara.
Przełknąłślinę,podszedłdomnieiobjął.Trzymałem
gopłaczącego.
MajorRikinwmilczeniuotworzyładrzwiceli,asądzącpojej
spojrzeniu,wszystkosłyszała.Nicniepowiedziała,amnienieprzyszło
dogłowy,comógłbymwięcejrzec.Wdrzwiachprzystanąłem,
odwróciłemsięizobaczyłem,jakSerafineobejmujeAngusa.Pokiwał
głowąiuśmiechnąłsięzwysiłkiem,kiedycośmuszeptaładoucha.
Odsunęłasięodniegoipodeszładomnie.AngusspojrzałnaRikin.
–Zabraliściemiantałek,któryniejestmój–powiedziałzbłagalną
nutąwgłosie.–Toprezentdlategoczłowieka,Havalda.Seramajor,
czyspełniciemojeżyczenieiprzekażeciegojemu?