Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Kiedyśtakbyło.Terazjużnie.Mamnadzieję,żeukresumej
podróżybógpokażemisenstegowszystkiego,jednakjużterazczuję,
żetensensistnieje.
Zatrzymałasięipopatrzyłanamniezaskoczona.
–Mówiszpoważnie,Havaldzie?
–Tak–odparłem.–Mówiłemciprzecież,żezawarłempokój
zSoltarem.
–Isłusznie,boniejestdobrzemiećnapieńkuzeswoimbogiem.–
Popukaławantałek.–Zaprosiszmnie,kiedygootworzysz?
Beczułkabyłachybaniecałkiempełna,bowydałagłuchyodgłos,
alesądzącpociężarze,zawieraławięcejniżjedenkufel.
–Niemusiszpytać.
Resztędrogipokonaliśmywmilczeniu,każdepogrążonewswoich
myślach.
–CozAngusem?–zapytałaLeandra,kiedyzamknąłemzasobą
drzwidosypialni.Siedziałanałóżkuiprzymierzałanowąperukę.–
Toniejesttak–ciągnęła,kiedynieodpowiedziałem–żegardzę
wszystkim,coreprezentujetenmężczyzna,alewkońcutrzeba
powiedziećdosyć,aonjużnamsprawiłwystarczającoproblemów.
–Jużniebędzieciędłużejnękał–oświadczyłem,postawiłem
antałeknastolikukołodrzwiiposzedłemdołazienki.
–Havaldzie,ja…–zaczęła,alezamknąłemdrzwi.
Wystarczyłojeszczeczasunagolenie.Wycierałemtwarz,kiedy
dodrzwizapukałżołnierzPiór,bypoinformować,żekomendant
będziemiałzarazdlanasczas,sugerującgrzecznie,żebyłobylepiej,
abyśmybyligotowi.
Leandraprzebrałasięwswojąstarązbrojęzsymbolemgryfa.
Resztajejstroju,wtymdługadoziemiopończa,wykonanabyła
znowej,miękkiejibiałejjakśniegskóry.Nigdywcześniejnie