Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Maksnigdyniebyłwielkimfanemporządku.Owszem,
wdzieciństwieregularniesprzątałswójpokój,ale
właściwietylkodlatego,żegoniłagomama.Początkowo
oczywiściepróbowałmydlićjejoczyiupychałwszystkie
rzeczypodłóżko,alegdygoprzejrzałaiprzeztydzień
miałszlabannaoglądanietelewizji,szybkosiętego
oduczyłicosobotęrobiłporządki.
Niestety,skończyłosiętozdniem,gdyrozpocząłstudia
iwyprowadziłsięzdomu.Rozkładającswojerzeczy
wwynajmowanympokoju,obiecałsobiewduchu,
żekonieczdamskądyktaturą,itrzymałsiętegododziś.
Gdywięcwkolejnylistopadowyporanekobudziłsięrano,
anaszafcetużprzyuchuzobaczyłprzewróconykubek
iplamęporozlanejkawie,wcalegotoniezdziwiło.
Cowięcej,powstaniuzłóżkadorzuciłtamchusteczkę,
wktórąwydmuchałnos,izamknąłzasobądrzwi,
zostawiająctowszystkodoczasu,naprawdębędzie
musiałsprzątać.Miałkatar,coumężczyznrównałosię
częstozestanemprzedagonalnym,inapewnonie
zamierzałzawracaćsobiegłowyporządkami.
Wystarczyło,żelekarzwprzychodniniechciałwypisać
muzwolnieniaimusiałchodzićchorydopracy.
Przeklętykonowałpomyślał,idącdołazienki,gdzie
zostawiłwczorajwieczoremgarnitur.Dopieroodebrał
gozpralni,aponieważzwykleubierałsięprzedlustrem,
powiesiłworekzgarnituremnahaczykuobokręczników,
dziękiczemuniemusiałdzisiajgrzebaćwszafach.
Zwykleniechodziłdopracyubranytakelegancko.