Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Mniejszaowiększość.Idzieszdowindy?Jedziesz
nanaszepiętro?
–Takiwłaśniemiałemzamiar.
–Toświetnie,bojateż.Będziemymoglichwilę
porozmawiać.
Podeszlidowindy,agdyzjechałaidrzwirozsunęłysię
zcichymszelestem,przepuściłdyrektorkęprzodem.
Gdybybyłamłodsza,pewnienieodmówiłbysobie
przyjemnościotaksowaniajejprzytymwzrokiem,alenie
zwykłpodrywaćczterdziestolatek,więcskupiłsięnatym,
bysięniepotknąć.Możeidyrektorkabyłazadbaną
blondynkąosmukłejfigurze,leczpewnychznaków
upływającegoczasuniedasięukryć.Zmarszczkinajej
czoleskuteczniegoodstraszały,podobniejakpierwsze
siwewłosynaskroni.Pozatymnaprawdęstarałsięnie
wdawaćwromansewpracy.Jużraztegodoświadczył
iomalniestraciłposady,gdyzwolniłasięprzezniego
wybitnaspecjalistkawdziedziniegrafikikomputerowej.
Spotykałsięzniąprzezkilkatygodni,agdyjej
powiedział,żemiędzynimikoniec,przeszłapoważne
załamanienerwowe.Niemogłananiegowięcejpatrzeć,
coskrupulatnieopisaławswoimwymówieniu.Prezes
jeszczedługopotymzajściurzucałMaksowi
nieprzychylnespojrzenia,coskuteczniepohamowałojego
łowieckiezapędy.Chociażwpracybyłokilkawartych
uwagidziewczyn,musiałszukaćkobietgdzieindziej.
–Och,jakityjesteśszarmancki–zaśmiałasię
dyrektorka,gdywszedłzaniądowindy.
Popatrzyłnaniązdziwionyiprzemknęłomuprzezmyśl,
czyonaprzypadkiemniejestpijana.Coprawdatonie
byłowjejstylu,bouchodziłazaprofesjonalistkę,alejej
dzisiejszezachowanienapewnonienależało
donormalnych.Zwyklepoważnaizdystansowana,nagle
trajkotałajaktrzpiotkaipatrzyłananiegozalotnie.
Alenie,toniemożliwe,zganiłsięwduchu.Ona
ialkohol?Dobresobie.Stroniłaodniegonawet