Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mudożywocienasumie,którasięnależałazMagierówki,
więcbiedanikomuniegroziła.
MiłobywprawdziebyłopaniPołanieckiejmócodkupić
Krzemieńiwozićtamnalatoswojego„Stacha”,alenie
zatakiepieniądze.
Poczęławięcmówićzwielkimożywieniem:
Jasiętymtylkomartwię.Tobyłypieniądzeużytetak
poczciwie!Niegodzisięzmieniaćwolizmarłych,niegodzi
sięodejmowaćchlebabiednymalboszkołom.Synowiec
paniPłoszowskiejzastrzeliłsię:możejejchodziło
oratunekjegoduszy,oprzejednanieBożegomiłosierdzia.
Tosięniegodzi!...Powinnosięinaczejmyślećiinaczej
czuć!...
Izapłoniłasięnieco,aPołanieckirzekł:
Ajakarezolutna!
Leczonawysunęłanaprzódswojeniecozaszerokieusta
zwyrazemzadąsanegodzieckaipoczęłapowtarzać:
No,Stachu,powiedz,żejamamsłuszność,powiedz,
żejamamsłuszność!Tyśtopowinienpowiedzieć!
BezwątpieniarzekłPołanieckialeMaszkomoże
sprawęwygrać.
Życzęmu,żebyprzegrałodpowiedziała.
Połanieckizaśpowtórzył:
Ajakarezolutna!
„Ijakapoczciwa,jakaszlachetnanatura!”pomyślał
Zawiłowskinadajączarazemwswymplastycznym
umyślepojęciomodobrociiszlachetnościkształtkobiety
ociemnychwłosach,niebieskichoczach,wysmukłej
postawieiustachniecozaszerokich.
PoobiedzieBigielzPołanieckimwyszlinacygara
iczarnąkawędopokojubiurowego,gdziemielizarazem
odbyćpierwsząnaradę,najakiecelerozporządzić
spadkiempoBukackim.Zawiłowskijakoniepalącyzostał
zpaniamiwsalonie.WówczasMarynia,która,jakopani
„pryncypałowa”,poczuwałasiędoobowiązkuośmielenia
przyszłegourzędnikaDomu,zbliżyłasiędoniegoirzekła: