Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
oklaski,aludziestaralisięzrobićmuzdjęcie.Skierował
się,takjakobiecałGi,prostonaruchomeschody,
domiejscanapierwszejkondygnacji,zktóregomiał
wygłosićmowę.Kiedystanąłtamuśmiechnięty,gestem
dłoniuciszyłskandującytłum.
Witamwszystkichidziękujęzaprzybycietym,którzy
rozumieją,żeprzyobecnymstopniuurbanizacjirozwój
naszegomiastamusisłużyćnaturzezacząłswoje
przemówienie.Niemożemysiębaćszukaniarozwiązań,
którepozwoląrozwijaćnasząstolicęiprzyniosąpożytek
ludziomorazprzyrodzie.Nowoczesnośćmusisłużyć
ekosystemowi,acałaaglomeracjamusiewaluować
iminimalizowaćnegatywnywpływnaśrodowisko
naturalnekontynuowałwśródowacjizebranych.
Gdytylkoobjąłwzrokiemsalę,odrazuzauważył.
Ubranabyławczerwonykostium,którywyróżniał
spośródzebranychwbiblioteceludzi.Stałapodrugiej
stronieauli,naprzeciwkoniego.Jejobecnośćniewytrąciła
gozrównowagi,alepełensatysfakcjiwyrazjejtwarzy
uruchomiłwjegogłowiedzwonkialarmowe.Niezmieniła
sięwcale,nawetfryzurapozostałatasama,ciemne
włosy,sięgająceramion,osłaniałyszyjęipoliczki.Gdy
kątemokaspojrzałnaszefaswojejochrony,byłpewny,
żezdążyłonjużzauważyćobecnośćjegomacochy.Stała
takprzezcałeprzemówienie,mającchybanadzieję,
żezniweczycaływysiłek,jakiwłożyłwotwarcieswojej
kampanii.Jednakonniebyłjużdzieckiem,któremożna
byłołatwozastraszyć.Dopieropodkonieczwyrazujej
twarzymożnabyłoodczytaćpogardęlubwręcz
obrzydzenie.Wtedypojegoplecachprzeszedłzimny